Moje Madonny: PISARKA

Ile spraw naraz może załatwić kobieta? Bo tylko na tym jednym malunku Sandro Botticellego Matka Boska niańczy Jezusa, pisze książkę przyjmuje królewską koronę i zagryza owocem granatu.

Wcześniej Sandro namalował Matkę Boską z książką. To był brewiarz – Godzinki o Najświętszej Panience – i Ona tylko sobie czytała. Tym razem Madonna popełnia manuskrypt. Na lewej karcie otwartej księgi mamy już tekst „Benedictus” – hymnu wygłoszonego przez Zachariasza po tym, jak urodził mu się przez lata oczekiwany syn, a on napisawszy na tabliczce, że ma mieć na imię Jan odzyskał utraconą wcześniej na skutek niedowiarstwa mowę. Na sąsiednie, prawej stronie Matka Boska pisze „Magnificat” – pieśń uwielbienia, którą wyśpiewała, powitana przez żonę Zachariasza – Elżbietę – słowami „błogosławiona jesteś między niewiastami”. Matka Boska zanurza pióro w kałamarzu (kiedy z górą pół wieku temu zacząłem nieco przedwcześnie naukę w szkole podstawowej, siedzieliśmy w ławkach, które miały specjalne dziury na środku blatu i kałamarze, które uzupełniało się granatowym atramentem z niemal litrowej butli). Za chwilkę otrze brzeg pióra i będzie kontynuować pisanie, a jej rękę wodzi sam Jezusa, którego trzyma na kolanach. Taki prosty obraz natchnienia. Jezus patrzy na Matkę – przecudnej urody dziewczynę. Takie malował tylko Botticelli.

Pisze Madonna „Magnificat” po łacinie, łacińskimi literami, choć w realności raczej nie miała pojęcia ani o łacinie, ani tym bardziej o takich literach. Nawet nie mamy pewności, skąd święty Łukasz przepisał tekst tego hymnu do swojej Ewangelii. Legendy powiedzą, że Najświętsza Panienka my podyktowała. Rozsądek podpowiada nieśmiało, że przypuszczalny tekst Ewangelista skonfrontował z podobnymi modlitwami z kart Starego Testamentu. Dalekie echa tych przypuszczeń snują się po wizerunku Botticellego. Przyjrzyjmy mu się raz jeszcze.

Głowę Jezus ma na wysokości Jej serca. Jego serce jest zaś w połowie dystansu między sercem Matki a trzymanym w lewej ręce owocem granatu – częściowo obranym ze skóry – tak, iż widać trochę licznych ziarenek, wypełniających wnętrze owocu, który kształtem również przypomina serce. To symbol zranionego na krzyżu Serca Jezusa, w którym – niczym pestki w granacie – mieszczą się niezliczone zastępu wiernych.

Dobrą robotę wykonuje na tym obrazku pięciu aniołów. Dwóch nakłada Madonnie koronę – znak Matki Króla. Matki Dziewicy – co symbolizuje bisiorowy, przezroczysty welon na jej głowie. Pozostali trzej aniołowie pomagają pisać. Pierwszy trzyma w ręku kałamarz. Drugi – stojący za nim – popycha jego ramię, żeby Matka Boska miała do kałamarza bliżej. Trzeci patrzy na tego z kałamarzem, jakby z pretensjami: nie gap się i uważaj, bo rozlejesz! A on rzeczywiście, zamiast pilnować kałamarza, zapatrzył się w twarz Madonny, zapomniał o Bożym świecie, jeszcze przechyli ten kałamarz albo upuści i nieszczęście gotowe! Zresztą tak do końca nie jest pewne – może ci młodzieńcy od kałamarza, to nie aniołowie, ale dzieci tego, który malunek u Botticellego zamówił i sfinansował?

Piękna Madonna – pięknie ubrana: wzorzysty szal zawiązany na głowie, opada na ramiona próbując ujarzmić kaskadę blond włosów. Niebieski płaszcz jest znakiem kontemplacji, czerwona suknia – Jej macierzyńskiej miłości. Ze sfer niebieskich wyłania się Słońce, którego „promieńmi” (jak śpiewamy w Godzinkach) Maryja jaśnieje. W tle pojawia się krajobraz z niebiańską Rzeką Życia. Cały malunek zamknięty jest w kształcie koła, oznaczającego nieskończoność – wieczność. Jest się czym zachwycić…