Otrzymali po denarze

Czy to możliwe, żeby ktoś płacił 10 złotych podatku rocznie? Tak. W Palestynie. W czasach Jezusa.

Denar pojawia się w Ewangelii kilkakrotnie. Jest to srebrna moneta o wadze niespełna 4 gramów. To zapłata za jeden dzień pracy robotnika fizycznego na umowę śmieciową, a więc bez żadnych ubezpieczeń i podatków, których wówczas po prostu nie ma. To znaczy: podatki są. Ale płaci się je nie w relacji do dochodów, tylko od głowy – z tego tytuły, że się jest poddanym cesarza. Każdy musi zapłacić jednego denara rocznie, czyli równowartość 10 złotych albo jednej roboczodniówki. Przelicznik jest bardzo skomplikowany. Bo za ówczesną „dyszkę” można przez jeden dzień bardzo skromnie wykarmić rodzinę. Stawiałbym, że to coś w okolicach 50-80 złotych netto dzisiaj.

Danina cesarska, którą zbierali wspominani w Ewangelii celnicy, nie był jedynym zobowiązaniem. Oprócz tego trzeba było jeszcze zapłacić podatek na rzecz świątyni w Jerozolimie, który wynosił dwa denary rocznie. Żeby nie było tak różowo, trzeba dodać, iż płacono także podatki od ziemi, wjazdu do miast, korzystania z dróg i mostów, z tytuły możliwości prowadzenia jakiegoś handlu itp. Ale zasadniczo, kiedy człowiek siedział na czterech literach i się nie wychylał, to na trzech denarach się kończyło. Wyobrażacie sobie taką sytuację? Zaraz po Nowym Roku idziecie do roboty i na Trzech Króli macie uzbieraną kasę na wszystkie podatki i zusy na cały rok. Reszta dla was! Oto do czego prowadzi demokracja…

Oczywiście jest to ogromne uproszczenie i skrót myślowy. Mówimy o czasach, w których nie ma szpitali, L-4, emerytury, ubezpieczeń jakichkolwie i tym podobnych. Chociaż taki system i tak pewnie znalazłby dzisiaj swoich zwolenników.

W denarach rozliczano podatki oraz długi i zobowiązania finansowe. W denarach podawano ceny zbóż, chleba i wonności. Jest kilka miejsc w Ewangelii, w których pojawia się denar:

– na taka kwotę umawia się gospodarz najmujący na jeden dzień pracy w winnicy bezrobotnych oczekujących na rynku (Mt 20,1nn),

– 200 denarów to za mało, żeby wykarmić rzeszę słuchaczy Jezusa (Mk 6,34nn),

– 500 i 50 denarów byli dłużni bohaterowie Jezusowej przypowieści o miłosiernym wierzycielu, który umarza należności (7,41nn),

– 2 denary zostawił na opiekę nad poszkodowanym, którego uratował miłosierny Samarytanin (Łk 10,35),

– 300 denarów (prawie cały rok pracy fizycznej) wart jest olejek, którym kobieta namaściła Jezusa (Mk 14,3nn),

– denara każe sobie pokazać i o wizerunek na nim pyta Jezus nagabywany w sprawie płacenia podatków cesarzowi (Mk 12,15).

W Ewangelii pojawiają się także inne „waluty”. Drachmę przelicza się względem denara jeden do jednego. Cztery denary wart jest sykl (szekl) zwany również srebrnikiem – tym od zdrady Judaszowej (a więc Judasz sprzedał Jezusa za 120 denarów czyli 40 deko srebra z okładem; dziś tyle srebra warta około 1200 złotych).

Można przyjąć, że denar był odpowiednikiem naszej złotówki (nasza złotówka waży 6 gramów ale przecież nie jest ze srebra), to odpowiednikiem grosza był as – denara można było rozmienić na 16 asów, a za asa można było kupić dwa wróble w celach konsumpcyjnych (Mt 10,29).