Miłować

Od czego dziś zacząłem kazanie? Jak zwykle od historii – tym razem o cesarzu Fryderyku Wilhelmie, który był potwornie zmierzłym typem.

Nie dość, że nie cierpiał ceremonii i przyjęć, to jeszcze spacerując po ulicach – a robił to namiętnie – zwykły był okładać przechodniów laską i wyzywać z byle powodu. Poddani znając upodobania cesarza, zaczęli schodzić mu z drogi, a nawet przed nim uciekać. Jednemu z nich jednak się nie powiodło. Rozpoznając sylwetkę zbliżającego się cesarza próbował ukryć się w pobliskiej bramie, która jednak okazała się zamknięta. Fryderyk dopadł go i pyta czy tutaj mieszka. A bidulek mówi, że nie. I że nie przyszedł tutaj w gości. Złodziejem też nie jest tylko – przyznając szczerze – boi się Waszej Wysokości i z tego powodu szukał schronienia.

– Co? Ty się mnie boisz? – Fryderyk zaczął się pienić. A potem podniósł laskę i nuże okładać nieszczęśnika, wołając: – Mnie nie wolno się bać, nikczemniku. Mnie należy kochać! Kochać! Kochać!

A to dlatego, że Pan Jezus w dzisiaj czytanej Ewangelii mówi o tym, że oczekuje miłości. Ale przekaz jest inny, niż w przypadku pruskiego cesarza. Leszek to pochwycił i przygrzał Petrarką, że miłość, to żywa śmierć i radosna rozpacz (te wybitne oksymorony pochodzą z Sonetu 132.). I dodał jeszcze, że miłość jest afirmacją, a nie żadne takie tam, jak pisał ksiądz Twardowski „i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz”.

Ja to przetłumaczyłem słuchaczom na codzienną polszczyznę: słuchajcie, moi drodzy, chodzi o to, że jeśli kogoś kochasz, to nie masz być dla niego wycieraczką do butów, tylko szeroko otwartymi drzwiami. Jeśli kogoś kogo, to nie poniżaj się przed nim, tylko go obejmij. I takie mieliśmy kazanie o tym, co w Ewangelii znaczy „miłować”.

[2 lipca 2023, 13. niedziela zwykła rok A]