Tutaj poczęła się Maryja. Przez nią Jezus wjechał w Niedzielę Palmową do Jerozolimy. Mesjasz gdy przybędzie na koniec świata przejdzie przez nią. Ale póki co – pozostaje zamurowana białym piaskowcem.
Brama Złota była w czasach Biblijnych jedną z ośmiu bram w murach Jerozolimy, jedyną, która prowadziła na wzgórze świątynne. Brama mieści się na wschodnim skraju Syjonu. Pisze o niej prorok Ezechiel, tłumacząc dlaczego jest zamknięta: „nie powinno się jej otwierać inikt nie powinien przez nią wchodzić, albowiem Pan, Bóg Izraela, wszedł przez nią ” (Ez 44,2).
Według apokryfu „Protoewangelia Jakuba” w tej właśnie bramie Anna czekała wracającego z pustyni swojego męża Joachima. Stęskniona rzuciła się w ramiona męża. Ucałowali się. Skutkiem tego pocałunku w Złotej Bramie było Niepokalane Poczęcie Maryi, Matki Jezusa.
Ewangelia nie wspomina o tym, ale – skoro Złota Brama była jedyną, prowadzącą na wzgórze świątynne, zapewne tędy Jezus wjechał na osiołku w Niedzielę Palmową.
Mówią, że kiedy Rzymianie zburzyli Jerozolimę latem 70 r. p Chrystusie, zburzyli wszystko, także wspaniałą świątynię, nawet drzewa powycinali – również te w ogrodzie oliwnym – a Złota Brama, przynajmniej w jakiejś części ocalała. Potem przychodzili tutaj Żydzi, by – podobnie jak przy Ścianie Płaczu – opłakiwać swój los i wspominać dawce czasy.
Cesarz Rzymski Konstantyn Wielki pobudował w Jerozolimie parę kościołów, żeby upamiętnić ważniejsze wydarzenia z życia Jezusa. I było pięknie, aż na początku VII wieku tereny te złupili Persowie. W ramach łupów uwieźli też z Jerozolimy relikwię krzyża. Po niespełna 15 latach cesarz rzymski Herakliusz ruszył na Persów z rekonkwistą. Pokonał Persów, odzyskał krzyż i przywiózł na powrót do Jerozolimy, wnosząc go właśnie przez Złotą Bramę.
A potem Saraceni raz jeszcze zdobyli Jerozolimę, tymczasem – poniekąd do dziś – bezpowrotnie. W VIII wieku zamurowali Złotą Bramę i przepędzili modlących się tutaj Żydów – tak, że został im już tylko ten Mur Płaczu. Ale Żydzi wciąć wierzą, że przez Złotą Bramę przyjdzie Mesjasz na końcu czasów.
Złota Brama, gdyby nie mur, miałaby dwie kwatery. Północną – tę po prawej stronie, gdy patrzymy na nią z Góry Oliwnej – nazywa się „Żal” (albo „pokuta”). Tę po lewej – „Miłosierdzie”. Ładnie pokazuje ta symbolika, że brama nieba otwiera się wówczas, gdy żal człowieka spotka się z miłosierdziem Boga.
Na Złotej Bramie wzorowane jest wejście do Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie.
Złotą Bramę mamy również w naszych świątyniach. Każdy porządny kościół jest „zorientowany” – to znaczy zbudowany tak, że ściana za ołtarzem jest tam, gdzie wschodzi słońce. Najczęściej jest na niej tabernakulum – ognioodporna skrzynia, w której przechowuje się Eucharystię. A więc drzwi do tabernakulum – fajnie, gdy są dwuskrzydłowe – to Złota Brama w naszym kościele. A kiedy w czasie Mszy świętej ksiądz otwiera te podwójne drzwi tabernakulum, żeby wyjąć stamtąd kielich z Komunią świętą, to nie jest to tak, jakby teść otwierał lodówkę, tylko jakby Pan Jezus wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy. W ten sposób Niedziela Palmowa jest w każdym kościele, podczas każdej Mszy św. – gdy otwiera się tabernakulum – drzwi, co pozostają zamknięte i przez które nie przeciśnie się żaden człowiek, bo nikt nie powinien nie wchodzić, albowiem Pan, Bóg Izraela, wszedł tędy przychodzi…