SANDAŁY JEZUSA
Jan Chrzciciel twierdzi, że nie jest godzien rozwiązać ich rzemyka. O co mu chodzi?
Podobno sandały wymyślił pewien chiński minister infrastruktury. Jego szef – cesarz – umyślił sobie, że zwizytuje swoje państwo. Aby uchronić swoje stopy przed urazem rozkazał, by drogi cesarstwa wyłożono skórzanymi dywanami, choćby nie wiem ile krów, byków i cieląt w tym celu zaszlachtować trzeba było. Minister wyliczył, że to zrujnuje skarb cesarski, a jednocześnie podpowiedział, że skórę można przyciąć na kształt podeszwy a następnie przymocować ją do stopy rzemykami. Wyjdzie proście i znacznie taniej. Tak obmyślane sandały dotarły na Bliski Wschód.
Tutaj powstał – wymuszony brakiem chodników – zwyczaj, że ubrudzone pyłem stopy przychodzących na ucztę czy modły trzeba było umyć. Kiedy jakiś gospodarz czy król robił imprezę, stawiano w drzwiach wejściowych sługę, który rozwiązywał rzemyki, ściągał sandały i mył nogi przybyłych – niech to jakoś wygląda i nie śmierdzi. Sam Jezus nawiązuje do tego zwyczaju gdy podczas ostatniej wieczerzy mówi Piotrowi „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty” (J 13,10). Czynność ta była stosunkowo prosta, więc delegowano do niej najgłupszego służącego, który nie nadawał się do żadnej innej roboty. Stąd Jan, twierdząc że nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandałów Jezusa klasyfikuje siebie samego na liście ostatnich. To wielka pokora zwłaszcza wobec faktu, iż niektórzy chcieli w nim właśnie widzieć mesjasza albo proroka.
Drugie wytłumaczenie wiąże się z „prawem lewiratu”. Działa to tak: jakiś gość umiera przedwcześnie i bezdzietnie. Obowiązek poślubienia wdowy spoczywa na jego bracie – poślubienia i spłodzenia z nią potomstwa „dla zmarłego brata”. Ale brat zmarłego może się od tego migać: bo mu się bratowa nie podoba albo ma inne plany. Wtedy wdowa podaje go do sądu, a sąd nakazuje jej, by zdjęła za karę sandał z jego stopy i napluła mu w twarz, mówiąc: tak się postępuje z człowiekiem, który nie chce zbudować domu swego brata (Pwt 25,9). Gdy poczytamy Księgę Rut okaże się, że system ten działał również w odniesieniu do polubownego załatwienia sprawy, kiedy bratowa wolała kogoś innego za męża i już się jakoś dogadali – brat czy bliski krewny zmarłego musiał tylko zrzec się prawa do poślubienia wdowy i obywało się bez plucia w twarz. Zdjęcie sandała oznaczało więc rezygnację z ożenku. Mesjasz – to ten, który przyszedł poślubić owdowiałą, osamotnioną po grzechu ludzkość. Ten ożenek jest „prawem” mesjasza. Jan nie jest godzien, by Jezusa zastąpić w tej roli, nie ma zamiaru smalić cholewek do ludzkości, żeby ją „poślubić”. Dlatego snuje tę opowieść o sandałach.
Sandały znalazły się na wyposażeniu ludzi zapewne po upadku Adama i Ewy, gdy Najwyższy przyszykował dla nich odzienie ze skór zwierząt. W zestawie pewnie były skórzane podeszwy przytroczone do stóp rzemykami. Stały się poniekąd symbolem skutków grzechu – żeby je zrobić, trzeba zadać śmierć zwierzęciu, z którego ściąga się i wyprawia skórę. Dlatego Mojżesz usłyszy potem „Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą ” (Wj 3,5). Jezus posyła uczniów w świat bez sandałów – bo mają głosić życie a nie śmierć. Życie to Bóg, a śmierć jest skutkiem grzechu.
Fajnie nam pokazują sandały obrazy. Weźmy taką ikonę MB Nieustającej Pomocy: Jezusowi zsuwa się ze stopy sandał, zaraz spadnie – to znaczy, że Jezus przyszedł śmierć pokonać. A Miłosierny z obrazu inspirowanego św. Faustyną jest boso – po śmierci i zmartwychwstaniu sandały już mu niepotrzebne – teraz jest prawdziwe życie, bez końca, a nie takie, u którego kresu jest śmierć. Tak samo Jezus wstępujący do nieba u Andrei Mantegny na przykład.
Jezus nie chodził w adidasach ani trampkach, o glanach nie wspominają, ale zapewne jak wszyscy – w sandałach właśnie. Ale zostawił je idąc na krzyż i wstępując do nieba. Ktoś je zachował. Odnalazła Jezusowe sandały św. Helena – matka cesarza Konstantyna – i w 326 roku przywiozła je do Rzymu. Stąd w 752 roku papież Zachariasz przekazał je Pepinowi Krótkiemu na znak uznania jego wyboru na króla. Pepin zainstalował sandały Jezusa w relikwiarzu w opactwie Prün (Nadrenia-Palatynat, przy granicy niemiecko-belgijskiej). Podobno znawcy obadali obuwie i stwierdzili, że pochodzi z VIII wieku. Być może uszyto je dla Pepina i potarto o oryginał, tym bardziej, że znaleziono na tych sandałach jakieś pyłki z okolic Jerozolimy. Ale – podobnie jak w przypadku większości starożytnych relikwii – kto tam wie?