Wdowi grosz

W przenośni oznacza działanie lub rzecz o niewielkiej wartości nominalnej, podjęte jednak z ogromnym wysiłkiem, wielkimi nakładami.

To określenie biblijne. Historię ubogiej wdowy, która składa do skarbony świątyni w Jerozolimie zaledwie jeden grosz – ale jest to cała suma, jaką posiada na bieżące wydatki – opisuje ewangelia św. Marka (21,41nn) i Łukasza (21,1nn).

Plan świątyni jerozolimskiej z dziedzińcem kobiet (grafika z domeny publicznej).

Ten drobny incydent wydarzył się na terenie świątyni w Jerozolimie na dziedzińcu kobiet. To była pierwsza część świątyni, do której mogli wejść wszyscy Izraelici – coś takiego, jak w naszym kościele miejsce w przedsionku i pod chórem kościoła. Ten dziedziniec miał powierzchnię niemal pół hektara. Był odkryty, jedynie wokół stały kolumny nakryte zadaszenie. W tak skonstruowanym portyku było 13 gardzieli – wykonanych z brązu na kształt wielkiej trąby albo tuby gramofonu wrzutów do skarbca świątynnego. Wrzucano do nich określone datki. Do pierwszych dwóch – podatek świątynny (do jego uiszczenia Piotr zarzucił wędkę i znalazł odpowiednią kwotę w pyszczku ryby – Mt 17,24nn). Kolejne sześć przyjmowało wpłaty za zwierzęta ofiarne. Do dalszych czterech wrzucano ofiary z tytułu ozdrowienia albo ustania rytualnej nieczystości (np. po porodzie). Przy każdej z tub stał kapłan. Odbierał przyniesioną ofiarę, odliczał a następnie głośno obwieszczał kto, z jakiego powodu i jaką kwotę ofiaruje świątyni, po czym upuszczał pieniądze do gardzieli, a te toczyły się z brzękiem do podziemnego skarbca. Trzynasta gardziel stała nieco z boku. Nie było przy niej kapłana. Każdy mógł wrzucić tutaj jakąkolwiek ofiarę na świątynię. Z tej właśnie gardzieli skorzystała wdowa. A kruchość jej ofiary Jezus siedzący w pobliżu rozpoznał zapewne po anemicznym odgłosie.

Ile dała wdowa? Wszystko! I na tym można by poprzestać. Inni dawali to, co im zbywało. To dokładnie tak samo, jak w moim przypadku. Kiedy spodziewam się gości, kupuję więcej jedzenia – przecież nie dam im ze swojego, bo będę głodny. Niejednemu biedakowi podarowałem kurtkę, spodnie albo buty – ale tylko takie, w których sam rzadko albo wcale nie chodzę. Nawet kiedy się modlę, robię to najczęściej w wolnej chwili. A nie, że robię to kosztem snu, rekreacji, książki, filmu albo jeszcze jakiegoś innego czasu dla siebie.

Wróćmy do pytania: ile dała? Czy to się da jakoś policzyć? Tak. Wrzuciła dwa leptony – najmniejsze monety o nominale połowy ówczesnego grosza („lepto” po grecku znaczy „cienki”). Lepton stanowił 1/64 część denara – dziennego wynagrodzenia robotnika najemnego. Stanowił więc wartość 7,5 minuty pracy. Skoro wdowa wrzuciła dwa leptony a więc jeden grosz, to znaczy, że ofiarowała równowartość kwadransa pracy robotnika. W przeliczeniu na nasze wychodzi coś około 4-5 złotych – przyjmując najniższą stawkę na poziomie 22 złotych brutto.

Jako ciekawostkę można jeszcze dodać, że rzymski grosz nazywano… kwadransem. Właśnie w odniesieniu do wartości pracy w ciągu czwartej części godziny.

Dwa leptony – „czerwieńce” czyli miedziane pieniążki, jakie wdowa wrzuciła do świątynnej skarbony. Od czasu do czasu pojawiają się na aukcjach w cenie 70-100 zł za sztukę.

I jeszcze jedno. Rzecz dzieje się w czasach, gdy nie istnieje żaden system ubezpieczeń. Wdowa pozostaje na utrzymaniu syna, zięcia albo szwagra. Gdy takich nie ma a ona sama nie jest już w stanie podjąć żadnej pracy utrzymuje się po prostu z żebractwa. Jakkolwiek by nie było: jej los jest z reguły ciężki, a bieda jest chlebem powszednim wdowy. Z tego powodu bohaterka epizodu u wlotu skarbca świątynnego zasługuje na szczególne uznanie.