Tak mówi się o czymś, co ma pozory siły lub bogactwa, tymczasem podstawy albo wnętrze jest kruche.
Określenie „kolos na glinianych nogach” jest kalką biblijnej postaci, która pojawia się w drugim rozdziale Księgi Daniela. Historia jest taka: król Nabuhodonozor śnie coś, co go przeraża. Wzywa swoich wróżbitów i każe im odgadnąć: a – co mu się śniło, b – jak wytłumaczyć to, co mu się śniło. O ile z tłumaczeniem daliby sobie jakoś radę, to skąd u licha mają wiedzieć, co się królowi śniło. A król zagroził śmiercią wszystkim wróżom, jeśli ci nie spełnią jego woli. Sytuację ratuje deportowany młody Izraelita Daniel. Najpierw odgaduje sen, w którym król zobaczył posąg ze złotą głową, srebrną piersią, brzuchem z brązu, nogami z żelaza i stopami, których palce wykonane były ze mieszaniny żelaza i gliny. Tak skundlony materiał nie ma jednak racji bytu, ponieważ żelazo nie łączy się ani nie miesza z gliną i wicewersa. Daniel wyjaśnił, że to obraz królestwa Nabuhodonozra, które natenczas mocne jest i piękne niczym złoto. Ale z upływem czasu zacznie tracić na wartości, przechodząc od srebra aż po miksturę żelazoglinną. Kolos by może jakoś tam ustał, gdyby w królewskim śnie jakiś kamień sam, ludzką ręką nietknięty, nie oderwał się od pobliskiej góry, nie stoczył i nie uderzył w najsłabszy punkt palce u stóp które natenczas pełnią rolę pięty Achillesowej. Kamień uderzył, posąg runął i tyle go widzieli.
W Tradycji różnie odczytywano proroctwo Daniela. Najpierw – dosłownie, w odniesieniu do królestwa Babilonii, którym włada Nabuhodonozor. Następnie do innych wielkich onegdaj potęg – Persji, Grecji, Rzymu – które uderzone siłą z zewnątrz legły w gruzach. W tradycji chrześcijańskiej górą jest ludzkość, kamieniem z niej nie ludzką ręką oderwanym jest Jezus – poczęty w łonie swej Matki bez udziału człowieka, zaś samym kolosem królestwo Szatana, które uderzone męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa legnie w gruzach.
Kto wie, czy inspiracją do biblijnej wizji kolosa na glinianych nogach nie był jeden z siedmiu cudów starożytnego świata – Kolos Rodyjski. Na początku III w. p.n.e. – a więc niedługo przed powstaniem Księgi Daniela – ustawiono go na pamiątkę zwycięskiej obrony wyspy przed najeźdźcami macedońskimi. Kolos był wielkości nowojorskiej Statui Wolności. Stał u wejścia do portu przez 50 lat a następnie legł w gruzach na okoliczność skutków trzęsienia ziemi. Może spowodowało ono oderwanie jakiegoś większego kamienia od struktur ziemskich, który przyczynił się do upadku wizerunku?
Z Kolosem z Rodos jest afera. Twórcą Kolosa z Rodos miał być niejaki Cheres. Zrobił projekt figurki wysokiej na 17 metrów i podał koszta. Miejscowi zapytali go ile kosztowałby taki sam pomniczek, tylko dwukrotnie wyższy. A Cheres nie pomyślał, tylko wypalił natychmiast, że koszt będzie dwukrotnie wyższy. Pomylił się chłop. Gdyby szło tylko o wysokość – zgoda. Ale dwukrotnie wyższy posąg jest też dwukrotnie dłuższy i dwukrotnie szerszy, więc koszty będą nie 2 ale 23 raza czyli ośmiokrotnie większe. No i starczyło pieniędzy na zrobienie jedynie zewnętrznej powłoki boga Heliosa, którego faktycznie ów posąg przedstawiał z brązu , a jego wnętrze wypełniono… gliną. Stało się to jasne po tym, jak w wyniku trzęsienia ziemi posąg rozsypał się na kawałki. Kilka stuleci później teren ten zajęli Arabowie. Pocięli resztki Kolosa na kawałki i sprzedali jednemu handlarzowi żydowskiemu. Boszsz, jaki ten świat jest mały…
Prawda jest taka, że technologicznie wykonanie i ustawienie takiego posągu z brązu byłoby niewykonalne. Statua Wolności to też żelazna konstrukcja obłożona miedzianą i pomiedziowaną blachą. Można sobie wejść do środka, wyjechać na górę i pooglądać Nowy Jork. Starożytne gigantyczne posągi także budowano podobnie, nieraz jedynie twarze, dłonie i stopy były z brązy, a resztę stanowiły szmaty udrapowane na odpowiedniej konstrukcji.
Dla porównania słynna figura Chrystusa w Świebodzinie ma 36 metrów (jeśli liczyć z nasypem na którym stoi, wychodzi ponad 50 metrów). Kolos Rodyjski był o jakieś 2-3 metry niższy. Świebodziński wizerunek wykonano w technice siatkobetonu, korona jest pozłacana. Całość waży 440 ton. Nie wiemy ile ważył kolos ze snu Nabuhodonozora, choć przypuszczać należy, iż sen był raczej ciężki. O masie Kolosa z Rodos też nic nie wiadomo. Chociaż na początku XXI wieku pojawiła się idea, by go odbudować – dwukrotnie wyższego i przy wykorzystaniu przetopionych karabinów, armat i czołgów z całego świata. Z inicjatywą wyszli Grecy. Robotę mieli wykonać Niemcy. Nawet zaczęto zbiórkę pieniędzy. O zbiórce karabinów, armat i czołgów na razie głucho. A i sprawa całej idei jakoś przycichła.
Faraon Ptolemeusz III – syn Ptolemeusza Filadelfa, który założył słynną bibliotekę w Aleksandrii i był inicjatorem Septuaginty czyli tłumaczenia Biblii hebrajskiej na język grecki – też zmagał się z Macedończykami. I nawet zainteresował się odbudową Kolosa z Rodos jeszcze w III wieku. Poszedł do wyroczni w Delfach zapytać w tej sprawie. A Pytia mu odpowiedziała, że mieszkańcy Rodos obrazili boga Słońca, z powodu czego nie zasługują na odbudowę pomnika. Wygląda na to, że Helios jak zapiął focha, tak do dziś go trzyma.