Dlaczego Jezus nie chciał przemienić kamienia w chleb? Przecież zrobił tyle innych cudów…
W zasadzie wszystkie cuda, jakie uczynił Jezus, były zjawiskami zwyczajnymi – tyle, że zaistniałymi w niezwyczajnych okolicznościach.
Pierwszym cudem była przemiana wody w wino. Przecież to normalne, że woda przemienia się w wino: krzew winny czerpie wodę z podłoża, z deszczu, winogrona w ponad 80 procentach składają się z wody. Winogrona odpowiednio „spreparowane” dają wino. Wymaga to sporo pracy i cierpliwości, synergii rośliny, gleby, pogody i wysiłku człowieka. Jezus dokonując cudu w Kanie nie uczynił zatem nic nienaturalnego, a cud polegał jedynie na przyspieszeniu całego procesu z częściowym pominięciem jego składowych – pozostali tylko słudzy, którzy napełniali stągwie wodą. Gdyby Jezus wycisnął wino z kamieni, a gałęzi albo skroplił w tym celu powietrze – byłoby to coś dziwnego. A tak – mamy cud.
Podobnie rzecz ma się z uzdrowieniami: ludzie wychodzą z gorączki, paraliżu, głuchoty, ślepoty, leczy się padaczkę i krwotoki – ot, normalna medycyna. Jezus nie dokonuje nierealnych uzdrowień. Jedynie ich okoliczności i konieczność wiary ze strony cierpiących lub ich bliskich sprawiają, że owe ozdrowienia postrzegane są jako znaki. Gdyby Jezus nauczył ludzi fruwać, bez szwanku przechodzić przez ogień – byłoby to coś dziwnego. A tak – mamy znaki. Podobnie jest z burzą, która kiedyś w końcu ucichnie, zdarza się, że ryby noszą drobne kamyki lub inne przedmioty w pyszczku, monety też, jeśli ktoś zgubi. A o przesuwaniu gór i wyrywaniu morw z korzeniami Jezus tylko mówi, ale sam czegoś podobnego nie robi.
Jeszcze jeden cud – rozmnożenie chleba. Jezus wziął pięć małych bochenków i połamał je tak, że nakarmił nimi tysięczne rzesze. To normalne, że bierze się chleb, łamie i daje głodnym. Cudowna okazała się jedynie jego niespodziewana ilość.
To dlatego Jezus nie zamienia kamienia w chleb ani nie rzuca się z narożnika świątyni – to byłyby dziwactwa, a nie cuda.
Paradoks polega na tym, że w ówczesnych ludowych wierzeniach istniało przekonanie, że Mesjasz będzie zamieniał kamienie w chleb, że zamiast chodzić po ziemi, będzie się nad nią unosił i że w jego ręku będą wszystkie bogactwa świata. Kiedy szatan kusi Jezusa, nie namawia go przecież do czegoś złego, ale jedynie, niczym doradca do spraw wizerunku politycznego, religijnego i marketingowego – do wpasowania się w model Mesjasza, wygenerowany przez ludzkie oczekiwania. Wszystkie cuda Jezusa zmierzają do największego, bezprecedensowego cudu, jakim będzie zmartwychwstanie Jezusa. A ono stanie się precedensem zmartwychwstania każdego z nas.
Ten kontekst cudów Jezusa zawstydza nas, gdy gonimy za tanią sensacją: lejącymi łzy posążkami, przebarwieniami na szybach, które jako żywo przypominają kształty świętych, a nawet grzybami, które rzekomo są rzeźbą oblicza w cierniowej koronie. Każde pokolenie szuka znaków. Chyba nie ma w tym nic złego. Wstyd robi się dopiero wówczas, kiedy ktoś nie umie odróżnić cudu od dziwności.
O kuszeniu Jezusa piszę również TUTAJ.