Kuszenie Jezusa

Czy Jezus miał dziadka i czy potrafił latać?

W pierwszą niedzielę Wielkiego Posty czyta się Ewangelię o kuszeniu Jezusa (Łk 4,1-13). Wszystko zaczyna się od „powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem”. To prowokacja. Normalnie to chleb – schnąc – po pewnym czasie staje się kamieniem. Jezus odmawia. Będzie kiedyś karmił tłumy chlebem, ale pomnożonym z otrzymanych prawdziwych bochenków, a nie z kamieni. Tego rodzaju „cuda” nie są w stylu Jezusa.

Pustynia Judzka w krasie zachodzącego słońca. Czyżby któryś z tych kamieni miał być chlebem?

Skąd ten kamień? Kuszenie odbywa się na pustyni. To sporej wielkości obszar na północny wschód od Jerozolimy, sięgający po Jerycho i Morze Martwe. Pustynia inna, niż piaszczysta Sahara: pełna skał i kamieni o barwie żółto-szarej, które z daleka rzeczywiście mogą wyglądać jak pieczywo. Na tej pustynie, w drodze z Jerozolimy do Jerycha, dzieje się akcja Jezusowej przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie. Skaliste, posypane niczym cukrem, pagórki poprzecinane są głębokimi dolinami. Zapewne swoje owce prowadził tędy Dawid, skoro w jednym z psalmów woła: „choćbym przechodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną…” (Ps 23,4).

Tradycja utrzymuje, że w sprawie kamieni i chleba kuszenie Jezusa miało miejsce właśnie w jednej z takich dolin. Być może Psalm 23 jest prorocką wizją tego zdarzenia. Dolina nazywa się Wadi Qelt. Półtora tysiąca lat temu na Pustyni Judzkiej było więcej, niż 70 klasztorów – skupisk mnichów, którzy szukali tutaj Boga w ciszy i samotności. Do dziś ostały się tylko trzy z nich. Ten w Wadi Qelt upamiętnia kuszenie Jezusa. Klasztor nosi imię św. Jerzego Koziby, mnicha z VI wieku, który osiedlił się tutaj i w grocie skalnej, na stromym urwisku, urządził kaplicę, w której spotykali się na modlitwie mnisi mieszkający w okolicznych grotach skalnych.

Góra Kuszenia swoją strukturą przypomina ser szwajcarski. Na szczycie wojskowa aparatura łączności i wykrywania ataków rakietowych.

Z Wadi Qelt jest już tylko rzut beretem na Quruntul. Tak nazywa się Góra Kuszenia, której masyw wznosi się nad podobno najstarszym miastem na świecie – i najniżej położonym (270 m poniżej poziomu morza). Stąd szatan miał roztaczać przed Jezusem wizję bogactw całego świata.
Na górze miał zginąć zamordowany przez wodza syryjskiego Bakchidesa przywódca żydowskiego powstania Szymon Machabeusz.

Legenda utrzymuje, że przebywał tutaj dziadek Jezusa, ojciec Maryi – święty Joachim. Wraz z żoną – Anną – byli bezdzietnym małżeństwem. W takich przypadkach podejrzewano wówczas, iż jest to kara za jakiś ukryty występek. Z tego powodu Joachim został przepędzony ze świątyni, gdy przyszedł tam, by złożyć ofiarę. Nie wiadomo, czy w geście protestu czy też wskutek popadnięcia w depresję udał się na pustynię – w to miejsce, gdzie później doświadczył kuszenia Jezus. I – tak, jak On – spędził tutaj 40 dni. Po tym czasie, pocieszony i wezwany przez anioła, wrócił do Jerozolimy. W Złotej Bramie spotkał swoją żonę Anne. Ucałował ją tam na przywitanie i… w ten sposób doszło do Niepokalanego Poczęcia Maryi.

Quruntul – Góra Kuszenia wznosząca się nad Jerychem. Klasztor przyklejony do zbocza.

Przyklejony do stoków Quruntul wisi, niczym jaskółcze gniazdo, klasztor św. Jerzego Koziby, pustelnika, który w VI wieku przybył tutaj z Cypru. W klasztorze mnisi pokazują kaplicę – grotę, w której według tradycji miał przebywać Jezus podczas czterdziestodniowego kuszenia. Na szczycie Quruntul wznoszą się maszty Izraelskiej tarczy antyrakietowej.
Ostatnie miejsce kuszenia Jezusa, to… hm, właściwie nie wiadomo nic więcej poza tym, że to okolice świątyni w Jerozolimie. Wersje Ewangelii i tłumaczeń są różne i podają „narożnik” świątyni, „szczyt”, „dach” a nawet „galerię”. Uśredniając chodzi o wysokość od 15 do nawet 30 metrów, a więc od 6 do 10 pięter. Skok z takiej wysokości na kamienną posadzką albo na dno doliny Cedronu – bo i tutaj widzą niektórzy ów „narożnik”, na skraju obecnego placu świątyni z Domem Skały – miałby szanse skończyć się pomyślnie jedynie na skutek boskiej czy anielskiej interwencji.

Południowo-wschodni narożnik wzgórza świątynnego w Jerozolimie. Czy tutaj diabeł postawił Jezus, proponując Mu skok w przepaść?

Po co diabeł kusi Jezusa? Namawia go do grzechu? W żadnym wypadku. No, może poza oddaniem pokłonu Księciu Ciemności. Rzecz jest w czymś innym. Diabeł chce zrobić z Jezusa kogoś, kim On nie jest: Mesjasza według ludzkich oczekiwań. Żydowskie legendy utrzymywały, że Mesjasz sprawi, iż nikomu nie zabraknie chleb. Że będzie panował nad całym światem. A gdyby były wątpliwości co do jego osoby, to ostatecznie na jego korzyść zaświadczy fakt, iż będzie lewitował: unosił się nad ziemią, poruszał się w powietrzu. A w ogóle to da się poznać na dachu (wierzchu) jerozolimskiej świątyni. Wszystkie te pokusy zmierzają więc do tego: bądź takim, jakiego oczekują Cię ludzie. Nie możesz zawieść ich oczekiwań. I cały dramat Jezusa będzie wokół tego problemu oscylował: tak trudno będzie ludziom uwierzyć, że On jest obiecanym Mesjaszem, bo wyobrażali sobie Go zgoła inaczej.

Kuszenie Jezusa jest kalką kuszenia Niewiasty w Raju. Zaczyna się od jedzenia:
– Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? – pyta szatan w postaci węża. A Jezusowi też na początku zawraca głowę jedzeniem: – Uczyń z tego kamienia chleb.
Potem ona widzi, że owoce są piękne, nadają się do jedzenia i zdobycia wiedzy. Same plusy. Diabeł podsuwa Jezusowi obraz – już nie owoców – ale wszystkich królestw świata i ich bogactw.
Na koniec – po jedzeniu i patrzeniu – przychodzi czas na wykonanie pewnej czynności: kobieta zrywa i zjada owoc, a Jezus ma się rzucić w przepaść. Te czynności łączy podobny mechanizm: spróbujmy, przekonamy się, co z tego wyniknie.
W ten sposób nieudane kuszenie Jezusa jest zapowiedzią, że oto nadszedł czas, by naprawić to, co rajskie kuszenie popsuło.