Rodowód

Bynajmniej nie będzie to rzecz o certyfikacie na kotka czy pieska, ale o – na pozór – najnudniejszym fragmencie Ewangelii. Przy okazji oberwie się trochę tłumaczom.

Najpierw dlatego, że to, czym zaczyna się Ewangelia Mateusza, nie jest „rodowodem”, tylko „księgą rodowodu” (biblos geneseos) Jezusa Chrystusa. Słowo „biblos” sugeruje, że sięgamy sedna treści zawartej w Biblii, czyli w Księgach. Że wszystkie spisane tutaj prawdy, proroctwa, pouczenia i historie krążą, niczym satelity, wokół Jezusa, Pomazańca, syna Dawida, syna Abrahama.

Dalej mamy listę 42 panów od Abrahama do Józefa. Przepraszam, znów dogryzę tłumaczom, którzy przełożyli to tak: Abraham był ojcem Izaaka, Izaak był ojcem Jakuba itd. 41 razy „był ojcem”. Co to znaczy „był ojcem”? Spłodził? Przysposobił? Adoptował? Uznał za swojego syna? W oryginale nie ma żadnego bycia ojcem. Jest słowo „eggenesen”, które znaczy… „zrodził”? Zrodził? Serio? Facet zrodził? Tak. W ten sposób widzi to tradycja biblijna: ojciec „daje na przechowanie” swojego syna matce. Życie potomstwa zaczyna się już w lędźwiach ojca. Akt małżeński jest potwierdzeniem, przypieczętowaniem zrodzenia, które zaczyna się już „w ojcu”. „Z łona Jutrzenki jak rosę Cię zrodziłem” – mówi Pan (Ps 110,3). To dlatego w świecie ortodoksyjnego judaizmu współżycie małżeńskie jest dozwolone tylko – najogólniej mówiąc – w płodne dni żony. Zapewne tego rodzaju podejście do sprawy prokreacji jest trudne do przyjęcia dla człowieka XXI wieku. Tym niemniej w czasach biblijnych jest ono powszechnie uznawane.

Dlaczego tych panów w Księdze Rodowodu jest 42? Dokładnie: mamy trzy grupy przodków Jezusa, po 14 panów każda: „od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń” (Mt 1,17). Dlaczego tak? Proszę zauważyć, że w centrum tego zestawienia znajduje się imię króla Dawida. To był ktoś. Mesjasz – jak oczekiwano – miał być jego potomkiem. Tak było właśnie z Jezusem, skoro przyszedł na świat nie tylko w tej rodzinie, ale nawet w samym Betlejem – rodzinnym mieście Dawida. I tutaj przyjdzie nam w sukurs taka niby gematria. Po hebrajsku imię „Dawid” zapisuje się – samymi spółgłoskami – jako דוד (DWD). W hebrajskim nie ma cyfr. Liczby zapisuje się przy pomocy liter, która mają odpowiednie wartości. D=4 a W=6 (aż strach pomyśleć, co oznacza „www” w adresie stron internetowych”. Zatem DWD to jest 4+6+4=14. Jakie jest przesłanie początku Ewangelii Mateusza? Takie, że oto mamy księgę opisującą dzieje Kogoś, kto jest po trzykroć większy, niż Dawid, który i tak był największy. Jezus, to Dawid, Dawid, Dawid! Tak samo o Najwyższym śpiewają aniołowie: Święty, Święty, Święty. Tej licznie 3×14 jest podporządkowana Księga Rodowodu. Historycznie rzecz biorąc nie wszystko się zgadza. Chronologia też sporo zostawia do życzenia. Ale to nie jest ważne. Ważna jest teologiczna idea wielkości Jezusa.

W tym drzewie genealogicznym wyrastają także cztery gałązki rodzaju żeńskiego: Tamar, Rut, [dawna] żona Uriasza – czyli Betszeba – oraz Maryja. Skąd się tam wzięły? Łączy je mianowicie fakt, że wszystkie cztery miały niestandardowe relacje z mężczyznami. Tamar, owdowiawszy, poczęła syna – używając podstępu – ze swoim teściem Judą (Rdz 38). Rut została matką również po owdowieniu i powrocie ze swoją teściową Noemi do Betlejem, gdzie poznała swojego drugiego męża Booza. Betszebę wezwał do swojego pałacu Dawid, po tym, jak podglądał ją w kąpieli. Nie przeszkadzał mu w tym fakt, że jest żoną jednego z jego najlepszych oficerów, którego następnie wysłał na pewną śmierć. Tu znowu przytyk do tłumaczy: określenie „dawna” w odniesieniu do żony Uriasza na szczęście wzięli w nawias, by zaznaczyć, że sami to słowo wpakowali. W oryginale greckim Ewangelii nie ma żadnej „dawnej”. Natomiast dosłownie jest „Dawid poprzez żonę Uriasza zrodził Salomona”.

Najlepsze jest oczywiście na końcu. Mamy bowiem 41 panów, którzy kogoś tam zrodzili. I nagle – 42. w kolejce – Józef nikogo nie zrodził. Jego rola sprowadziła się do tego, że był mężem Maryi, „z której narodził się Jezus”. Niestandardowość relacji Maryi z mężczyzną polega właśnie na tym, że jej Syn „narodził się”. Mężczyzna zatem nie miał w tym żadnego udziału. Za chwilę anioł objaśni, że „z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1,20).

Księgę Rodowodu Jezusa czyta się w święto Narodzenia Maryi – 8 września – oraz w Adwencie. Jest z nią trochę tak, jak w dawnej książce telefonicznej: mnóstwo bohaterów, ale akcja słaba. Pokazuje jednak przywiązanie do tradycji przodków. Mateusz adresował swoją Ewangelię głównie do chrześcijan nawróconych z judaizmu, którym szczególnie bliska była pielęgnacja świadomości tradycji rodzinnych. Wstyd przyznać, ale moja świadomość przodków nie sięga poza pradziadków.

[Obrazek: to dzieło Michaela Willmanna „Drzewo genealogiczne Jezusa” z kościoła Wniebowzięcia NMP w benedyktyńskim Krzeszowie koło Kamiennej Góry]