Popielec – dzień wyjątkowy

Kościół pęka w szwach. Próżno szukać tutaj takich tłumów w niedzielę, ostatnio nawet w święta. Dlaczego?

Ponieważ po szczyptę popiołu głowę może pochylić każdy. Zero wymagań. Nikt nie zapyta o metrykę, ślub koscielny, o kolędę. Nie potrzeba kartki od spowiedzi, oceny z katechezy. Jedyny taki dzień w roku.Bo popiół nie jest ani w nagrodę ani za karę. Popiół jest znakiem relacji z Najwyższym – dla wielu – jedynym. Zaś pochylona głowa – wołaniem: weź, Boże, tę szczyptę prochu, ulep mnie na nowo i tchnij życie w moje nozdrza.Sypiąc popiół na głowę, mówię: „…w proch się obrócisz”. Kusi mnie, żeby się pomylić i odezwac się inaczej: „z prochu się odrodzisz”.

Symbolika Popielca
Popiół spadający na nasze głowy w Popielec jest znakiem przemijania. Rok temu w Niedzielę Palmową święciliśmy w kościele wybuchające życiem gałązki bazi. Potem kościelny wysuszył je i spalił, popiół zebrał starannie i przesiał tak, że został mączny, popielaty pył. Chociaż niektórzy i tak wierzyli, że głowy posypuje się spopielonymi kośćmi, jakich w dawnych wiekach pełne były cmentarne kostnice. Nigdy takiej praktyki w Kościele nie było.
„W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!” (Rdz 3,19) – usłyszał człowiek zaraz po pierwszym upadku. Popiół przypomina ów proch ziemi, którym Najwyższy się ubrudził. Tak – ubrudził. Bo stwarzając Słońce, Księżyc, gwiazdy, ziemię, rośliny i zwierzęta mówił „niech się stanie”. I stawało się to wszystko samo, tylko na słowo, które wyrzekł Pan. A przy człowieku powiedział „uczyńmy” – uczyńmy człowieka na nasz obraz. I sam, osobiście i własnoręcznie wziął się do roboty: urzeźbił człowieka z prochu ziemi, a potem tę figurkę ożywił swoim tchnieniem.
Więc nie ma się co oburzać, bo gdyby Pan uczynił nas ze złota, a kazał potem w proch się obrócić, byłaby to niesprawiedliwość. A tak człowiek wraca do ziemi, z której został wzięty. Bez żadnej szkody czy uszczerbku.
Sytuację odmienił Chrystus. Przyszedł na świat po to, żeby wrócić życie umarłym, żeby śmierć pokonać. Dlatego popiół mówi nam coś jeszcze: w proch się obróciłeś i z prochu powstaniesz. Kiedy? W dniu, kiedy Mesjasz przyjdzie na ziemię.

Historia Popielca
Kto to wymyślił, żeby w Popielec smarować się popiołem? Trudno powiedzieć. Głowy posypywali popiołem, albo nawet się w nim tarzali starożytni Grecy, Egipcjanie, Arabowie i Żydzi. To był znak uniżenia, uznania swojej słabości, winy i zła. Poganie mazali się popiołem, pozostałym po spalonych na ołtarzu ofiarach – wierząc, że w ten sposób wchodzą w kontakt z bóstwem, któremu ofiarowali tego barana albo cielaka.
O nawróceniu w „worze (szacie pokutnej) i popiele” krzyczy Jezus do mieszkańców Betsaidy i Korozain (Mt 11,21). W taki sposób uśmierzyli gniew Boga mieszkańcy Niniwy, do których Najwyższy posłał Jonasza.
Chrześcijaństwo nie za bardzo wiedziało, co zrobić z grzesznikami. Najpierw sprawa była prosta: jesteś chrześcijaninem – nie grzeszysz. Zgrzeszyłeś – już nie jesteś chrześcijaninem. Ludziska zaczęli więc – z cesarzem Konstantynem na czele – odkładać chrzest na ostatnią chwilę, to jest na łoże śmierci, żeby nie było, że chrześcijanin – a zgrzeszył. Więc postanowiono coś z tym zrobić. Pojawiło się wyznanie i odpuszczenie grzechów. To dokonywało się ono w atmosferze tajemnicy. Wiadomo: spowiedź, to spowiedź. Ale za to pokuta była już publiczna, I właśnie na początku Wielkiego Postu – najpierw w poniedziałek po pierwszej niedzieli – gromadzili się ci pokutnicy na specjalnym nabożeństwie. Leżeli krzyżem na podłodze, a wszyscy śpiewali – jak przy święceniach kapłańskich – litanię do świętych. Potem biskup posypywał ich popiołem i… wypędzał z kościoła. To był obrzęd wygnania grzeszników. Nie, że na zawsze. Tylko na jakiś czas. Bo największą karą było to, że nie mogli w pełni uczestniczyć w życiu religijnym wspólnoty.
Ale po jakimś czasie ci, którzy nie dostali tak ciężkiej, publicznej pokuty, zaczęli odczuwać wyrzuty sumienia: bo oni też wcale tacy święci nie są, a to, że nie zgrzeszyli aż tak ciężko, może być bardziej szczęśliwym, niż jakąś ich zasługą. Głupio tak było, że jednych sypie się tym popiołem a innych nie. Więc w X wieku nastąpiła już „urawniłowka” – i wszyscy podchodzili po ten popiół na głowę. Pewnie wiecie, że motocykliści dzielą się na tych, którzy już mieli wywrotkę, albo dopiero ją zaliczą. Z chrześcijanami sprawa wygląda podobnie: albo już zgrzeszyli, albo im się to dopiero przydarzy, więc nie ma nic złego w tym, że popiół przyjmuje na głowę każdy, kto w Boga wierzy.