Malownicy

Po procesji Bożego Ciała zniesiono wszystkie użyte do dekoracji elementy, a wśród nich dwie kiści sztucznych winogron w barwach prawie narodowych.

– Wyglądają jak żywe – zauważył kolega mój Leszek. – W starożytnej Grecji był taki słynny malarz Apelles. Jak namalował winogrona, ptaki się zlatywały, żeby sobie podziubać.

– To nie Apelles. To Zauksis był od winogron. Raz namalował takie winogrona solo, na krzewie. A potem namalował podobne winogrona, tyle że trzymane przez dziecko. I ptaki też przyleciały. Wówczas Zauksis się załamał. Bo gdyby dziecko namalował tak samo po mitrzowsku, jak winogrona, ptaki nie ośmieliłyby się przecież zbliżyć do owoców. On pechowcem był. Z tymi winogronami stanął w konkury o tytuł najlepszego malarza z niejakim Parrajosem. Kiedy już zaprezentował swoje owoce, zwrócił się do konkurenta: zdejm zasłonę z obrazu, żebyśmy widzieli, co namalowałeś. A ta zasłona nie była prawdziwa, jedynie tak po mistrzowsku namalowana. Na winogrona Zeuksisa nabrały się ptaki, na zasłonę Parrajosa nabrał się Zauksis.

Leszek upiera się jednak, że Apelles był największy:

– Był nadwornym malownikiem Filipa a potem Aleksandra Macedońskiego. Swoje obrazy wystawiał na widok publiczny i przyjmował uwagi od przechodniów. Raz jeden szewc skrytykował Apellesa, że buty zle namalował. Mistrz podziękował za uwagę i obiecał poprawić. Więc szewc zaczął krytykować dalej, że linie są za grube i kolory źle dobrane. Na to Apelles się wkurzył i wypowiedział słynne „niech szewc nie osądza wyżej buta” albo „niech szewc trzyma się kopyta” (chodzi oczywiście o szewskiego kopyto ułatwiające formowanie obuwia, a nie o bydlęcą kończynę).

– Apelles Był pracowity. Jego słynne motto „ani dnia bez kreski” przydałoby się niejednemu z nas. I też bral udział w konkursie malowników na bahlepszt portret konia. Kiedy komisją nie potrafiła rozstrzygnąć, czyj obraz najlepszy, Apelles zaproponował, żeby przyprowadzić prawdziwego konia. Malunki pokazano zwierzęciu. Widok prac konkurentów nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia. Gdy pokazano mu obraz Apellesa, chabeta zaczęła rżeć przyjaźnie, jakby chciała przywitać pobratymca.

A potem już prawie się pokłóciliśmy o to, kto naszym rodzimym malownikiem największym był. Nie będę przytaczał szczegółów. Powiem tylko krótko: Jacusiu mój Malczewski, broniłem cię z całych sił, wygraliśmy!