80 lat temu padły pierwsze strzały powstania w warszawskim getcie.
– Ważne było przecież, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali – tłumaczy Marek Edelman w rozmowie z Hanną Krall („Zdążyć przed Panem Bogiem”).
Mała dziewczynka z Getta powiedziała kiedyś:
– Chciałabym być psem. Bo Niemcy psy lubią. Nie musiałabym się bać, że mnie zabiją…
To było bodaj jedyne takie zbrojne powstanie w dziejach świata, w którym nie chodziło o zwycięstwo, a umieranie.
– My wiedzieliśmy, że trzeba umierać publicznie, na oczach świata – mowi dalej Edelman. – Różne mieliśmy pomysły. Dawid mówił, żeby się rzucić na mury – wszyscy, ilu nas zostało w getcie, przedrzeć się na stronę aryjską, usiąść na wałach Cytadeli, rzędami, jeden nad drugim, i czekać, aż gestapowcy obstawią nas karabinami maszynowymi i rozstrzelają po kolei, rząd za rzędem.Estera chciała podpalić getto, żebyśmy wszyscy spłonęli razem z nim. „Niech wiatr rozniesie nasze popioły” – mówiła, ale wtedy to nie brzmiało patetycznie, tylko rzeczowo.Większość była za powstaniem. Przecież ludzkość umówiła się, że umieranie z bronią jest piękniejsze niż bez broni. Więc podporządkowaliśmy się tej umowie. Było nas wtedy w ŻOB-ie już tylko dwustu dwudziestu. Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas z kolei przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania.
80 lat temu padły pierwsze strzały powstania w warszawskim getcie.
– Ważne było przecież, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali – tłumaczy Marek Edelman w rozmowie z Hanną Krall („Zdążyć przed Panem Bogiem”).
Mała dziewczynka z Getta powiedziała kiedyś:
– Chciałabym być psem. Bo Niemcy psy lubią. Nie musiałabym się bać, że mnie zabiją…
To było bodaj jedyne takie zbrojne powstanie w dziejach świata, w którym nie chodziło o zwycięstwo, a umieranie.
– My wiedzieliśmy, że trzeba umierać publicznie, na oczach świata – mowi dalej Edelman. – Różne mieliśmy pomysły. Dawid mówił, żeby się rzucić na mury – wszyscy, ilu nas zostało w getcie, przedrzeć się na stronę aryjską, usiąść na wałach Cytadeli, rzędami, jeden nad drugim, i czekać, aż gestapowcy obstawią nas karabinami maszynowymi i rozstrzelają po kolei, rząd za rzędem.Estera chciała podpalić getto, żebyśmy wszyscy spłonęli razem z nim. „Niech wiatr rozniesie nasze popioły” – mówiła, ale wtedy to nie brzmiało patetycznie, tylko rzeczowo.Większość była za powstaniem. Przecież ludzkość umówiła się, że umieranie z bronią jest piękniejsze niż bez broni. Więc podporządkowaliśmy się tej umowie. Było nas wtedy w ŻOB-ie już tylko dwustu dwudziestu. Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas z kolei przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania.