Janek ze wsi

Gdybyście szli na urodziny do Jana Chrzciciela, przygotujcie tort z kapusty i czosnku, zamiast świeczek nałapcie świetlików, a bukiet ułóżcie sobie z dziurawca. A jeśli chodzi o płyny, to tylko woda!

Janek ma Eliaszową zdolność panowania nad żywiołami, szczególnie ogniem i wodą (1 Krl 18, 2 Krl 2). Prawdę tę pielęgnuje ludowa tradycja.

Ogień i woda
Jan chrzcił rzeki i potoki – tak, iż od jego urodzin można było bez obawy o przeziębienie zażywać kąpieli. Jednocześnie palono świece, pochodnie, ogniska a nawet umieszczone na słupach beczki po smole. Ich ogień miał odpędzić precz wszelkie diabły błąkające się po świecie, tudzież zapewnić urodzaj. Wiła wianki i rzucała je do falującej wody panna, co męża szukała. By kawaler nie przegapił wianka wieczorową porą, mocowała doń (do wianka, nie do kawalera przecież) zapaloną świeczkę. Może wiejskie dziewuchy podpatrzyły w tym samym czasie rozpoczynające się gody świetlików, co poprzez zachodzące w ich odwłokach chemiczne zjawisko lucyferozy przywabiają się w celach rozrodczych. Przecież świetliki nazywa się robaczkami świętojańskimi.

Artur Grottger: „Wianki” (fragment).

Ziemia
W kwestii żywiołów spójrzmy jeszcze na ziemię. Urodziny Jana Chrzciciela stanowiły granicę wysiewu warzyw. Po Janku sianie czegokolwiek nie miało większego sensu. A ponieważ Janek przyszedł na świat, że głowę sobie dać uciąć za Prawdę, w jego urodziny zajmowano się warzywami z głową. To był wyśmienity czas, żeby opielić i wyczyścić z chwastów uprawy kapusty. Niech ma dorodne, piękne główki. I zielonkawe czupryny wieńczące główki czosnku zaplatano w węzły i warkocze, żeby z grządek nie pouciekały.

Inne moje teksty na temat św. Jana Chrzciciela:
„Jancio Wodnik”
„Chłopak z gitarą”
„Janek ten z barankiem”
„Jan i zagęszczacz E410”
„Baranek”
„Madonna Świętojańska”
„Prawie Lateran”

Las
Janek Chrzciciel na swe urodziny lubił do lasy zajrzeć. Najpierw lu pobożny prosił go, żeby wodą leśne runo podlał. A gdy ono wydało zielone i twarde zalążki jagód, Janek szedł i swoim ogniem je rozpalał do wzrostu – tak, iż stawały się czerwone. Ale wciąć jeszcze nie były dojrzałe. Soczystego, brunatnego koloru nabierały dopiero przed samym Nawiedzeniem, gdy Matka Boska przez las szła. Dojrzałość jagód swą dziewiczą dłonią sprawiała, żeby móc głód nasycić. Ale mniej tych jagód zjadła, a więcej zostawiła, by ludek swój mógł się leśnych owoców nasmakować. Mówiło się, że Janek naszykował jagód dzbanek, Matka Boska je wydojrzała, a po 2 lipca – Matce Boskiej Jagodnej – dzieci mogły nimi cieszyć podniebienie do woli.

Dziurawiec kwitnie na urodziny św. Jana.

Łąka i dziurawiec
Między ogródkiem czy kapuścianym polem a lasem jest jeszcze łąka. A na łące na urodziny Jana Chrzciciela żółcieją kwitnące dziurawce. Z wdzięczności. Bo pierwsze dziurawce pojawiły się tam, gdzie kilka kropel krwi upadło ze ściętej katowskim mieczem głowy Jana. Dlatego mówi się, że to Ziele Świętego Jana. Bo „dziurawiec” od liści swą nazwę wywodzi, że takie, jak sitko są. Już starożytni byli przekonani, że ziele to ma moc odpędzania strachów i lęków. Po łacinie dziurawiec nazywa się „hypericum”, co wywodzi się od „hyper” (nad) i „icon” (obraz, wizerunek) – bo nad posążkami i obrazkami domowych bóstw jego gałązki wieszano. U nas wywar z liści dziurawca dawano do picia umierającym albo wojom. Bo dziurawiec odbierał myśli trwożliwe, pojawiające się wobec bliskiej śmierci. Aż tu nagle w ostatnich dekadach pojawiły się wyniki badań, które mówią, że dziurawiec jest super antydepresantem, że sprawdza się w leczeniu chorób psychicznych, zwłaszcza depresji. Nawet nie specjalnie wiadomo dlaczego, bo tyle ma w sobie tych różnych związków chemicznych, że szok. Normalnie Amerykę świat medycyny odkrył – wedle stawu grobla – czyli coś, o czym nasze praprababki wiedziały całe wieki temu. Tylko tak ładnie tego nazwać nie umiały. Ale działało.