Sarkofag, to kamienny grobowiec w formie skrzyni, kryjący szczątki władcy, wodza, świętego lub jakiego innego, znamienitego poczciwiny.
Często spoczywa na nim wizerunek lokatora, boczne ściany zdobią herby, naroży strzegą lwy, psy albo orły. Nad niektórymi stawia się jeszcze baldachim, oparty na ośmiu kolumnach, oznaczający niebo.
Nazwę „sarkofag” wymyślili Grecy. W ich języku, to „pożeracz ciała”. Brrr! Nie ma się czego bać. Grekom szkoda było miejsca na rozległe cmentarze. Ciała zmarłych składali w sarkofagi. Nie na zawsze. Tylko na siedem lat. Po tym czasie po zmarłym zostawały jedynie kości – resztę konsumował sarkofag. Wybierano je więc, układano w niewielkich urnach (Rzymianie nazywali je ossuariami – pojemnikami na kości, stąd też pochodzi nasz „kościół”, ale to inna historia). Urny stawiano w niszach skalnych lub specjalnych ścianach, podobnych do naszych kolumbarium (to słowo pochodzi od łacińskiej nazwy… gołębia – Columbus – który gromadnie budował ongiś gniazda na półkach skalnych).
Sarkofag w sensie właściwym, to taka kamienna skrzynia, w której faktycznie spoczywa ciało zmarłego. Bryłę, która udaje sarkofag, bowiem ciało spoczywa nie w jej wnętrzu, ale np. w ziemnym grobie pod nią, albo w ogóle ma jedynie charakter symboliczny, nazywa się „cenotafium” (kenotafium). Czymś takim jest na przykład „grobowiec” Władysława Warneńczyka w katedrze na Wawelu. Cenotafium znaczy dosłownie: pusty grób.Spokojnie. Puste groby nie są złe. Gorzej, gdy pustka dotyczy głowy. Im więcej pustych głów, tym więcej pełnych grobów.