Rzucanie garści ziemi na trumnę pojawia się w tradycji żydowskiej, pogańskiej i chrześcijańskiej. Wygląda podobnie, choć nie zawsze oznacza to samo.

Według przepisów Prawa Mojżeszowego ciało zmarłego należy bezwzględnie pogrzebać. Powinno się tego dokonać niezwłocznie, najlepiej jeszcze tego samego dnia. Co to znaczyć pogrzebać? Przysypać przynajmniej garścią ziemi. Nie brzmi to może byt przekonująco. Ale trzeba pamiętać, że przynajmniej część Izraelitów i w ogóle ludów Bliskiego Wschodu mieszka na terenach, na których „wykopanie grobu” wymaga ogromnego wysiłku albo jest wręcz niemożliwe. Ciała zmarłych umieszcza się więc w pieczarach, jaskiniach lub wykutych niszach – w taki grobie złożono nawet ciało Jezusa. Jeżeli ciała nie da się pogrzebać, nakrywa się je stosem kamieni, które jednocześnie służą do oznaczenia miejsca pochówku. Stąd wywodzi się żydowski zwyczaj, by – odwiedzając cmentarz – na grobach położyć kamyk. To sposób „oznaczenia” grobu, a jednocześnie uczynek miłosierdzia – „prawdziwego umiłowania”, jak nazywa go Księga Rodzaju (Rdz 47,39nn). Wyjątkowy uczynek miłości. Albowiem jeśli robimy coś dobrego dla żyjących, zawsze może się znaleźć okazja, żeby się nam odwdzięczyli. Zmarli nie odwdzięczą się nam z całą pewnością, więc pamięć o nich i jakikolwiek gest miłości wobec nich jest nacechowany absolutną bezinteresownością.

Kamienie pozostawione przez odwiedzających groby zmarłych na cmentarzu żydowskim. [zdjęcie z sieci]

Nasi przodkowie też rzucali ziemię. Zabobonnie i magicznie. Najpierw rzucano ziemię albo nawet ciskano kamieniami za konduktem żałobnym, żeby zmarły nie wrócił do domu, by niepokoić pozostałych przy życiu. Rzucano ziemię na wydłubaną w lipowym pniu trumnę, żeby w ten sposób symbolicznie oddać wszelkie długi i wypełnić zobowiązania wobec zmarłego. Wierzono przy tm, że odgłos grud ziemi spadających na trumienne wieko jest ostatnim bodźcem, jaki dociera do świadomości zmarłego.

Częściej ten gest miał wymowę pozytywną. Ziemia rzucona przez bliskich lub przyjaciół miała mniej ciążyć zmarłemu. Stąd wzięło się powiedzenie, towarzyszące temu gestowi: „niech ci ziemia lekką będzie”. W niektórych regionach ziemię rzucali na trumnę tylko przyjaciele i sąsiedzi. W żadnym wypadku nie robili tego bliscy, z obawy, że zmarłych „wróci” i zabierze ich ze sobą. Nie mogli tego robić także obcy, gdyż ziemia przez nich rzucona mogłaby być zbyt ciężką. Uważano powszechnie, że garść ziemi uwalnia duszę zmarłego od pokuty za popełnione zło.

Zdarzały się także gesty zaskakująco przeciwne. Na Bałkanach nie tylko nie rzucano ziemi na trumnę, ale starano się zabrać choć szczyptę ziemi za pazuchę i zanieść do domu, żeby zmarły się przyśnił, a nie niepokoił na jawie. Co kraj, to obyczaj.

W gruncie rzeczy, to także efekt rzucania ziemi czy układania kamieni, by zaznaczyć miejsce pochówku. Tyle, że w skali „giga”. [zdjęcie z sieci]

W tak zastanej sytuacji musiało się jakość odnaleźć chrześcijaństwo. Podobnie jak w wielu innych dziedzinach trzeba było wypracować kompromis, między tradycją biblijną i miejscową. Obrzęd posypania szczyptą czy garścią ziemi trumny pozostał. Wykonuje go ten, kto przewodniczy liturgii pogrzebu – diakon, kapłan lub biskup. Po pokropieniu wodą święconą rzuca na trumnę garść ziemi (w praktyce najczęściej przy pomocy niewielkiej szufelki) ze słowami „Prochem jesteś i w proch się obrócisz. Ale Pan cię wskrzesi w Dniu Ostatecznym. Żyj w pokoju”. To niemal dosłowny cytat z Księgi Rodzaju (Rdz 3,19). Motyw powstawania z prochu i obracania się w proch pojawia się na przykład w Księdze Hioba (Hi 10,9), w Psalmach (Ps 103,14 i w wielu innych) i u Koheleta (Koh 3,20). Oznacza zatem kruchość i przemijalność egzystencji człowieka, który i w życiu i w śmierci należy do Pana.

Rzucanie garści ziemi na trumnę przez uczestników pogrzebu – poza przewodniczącym liturgii – nie jest gestem obowiązkowym. Nie wszędzie jest praktykowany i nie zawsze jednakowo. Jeśli podejmuje się go w duchu biblijnym – jako udział w pogrzebaniu ciała zmarłego, a tym samym uczynek bezinteresownego miłosierdzia, ponadto jako gest pożegnania, coś w rodzaju podania ręki na „do widzenia” – zasługuje na aprobatę i uznanie.