Pytam nieraz ludzi czy widzą dlaczego pościmy, dlaczego nie jemy mięsa? Najczęściej słyszę: żeby się umartwić. Albo że to na pamiątkę męki Pana Jezusa.
Serio? Żeby się umartwić? Ja osobiście mam takie zamiłowanie do mięsa, że raczej jego konsumpcja jest dla mnie umartwieniem. Jakim umartwieniem jest niejedzenie mięsa dla wegetarianina?
Otóż – antropologicznie i historycznie rzecz ujmując – niejedzenie mięsa nie ma na celu żadnego umartwienia, ale szacunek dla życia. Żeby jeść mięso, trzeba zabić. Nie jeść mięsa – znaczy nie zabijać. Pości się, nie je mięsa, przez szacunek dla życia. Tradycja żydowska idzie jeszcze dalej w post – na przykład w Jom Kipur – zabrania, oprócz spożywania mięsa – także noszenia skórzanej odzieży i galanterii. Z tego samego powodu Mojżesz ma zdjąć sandały, bo ziemia, na której stoi jest święta. A żeby pozyskać skórę, też trzeba zabić.
No dobrze, a ryby? Dlaczego w czas postu je się ryby. Bo za „mięso” uważano produkty tych istot, które Bóg powołał do istnienia w szóstym dniu stworzenia – tym samym, co człowieka. A więc post dotyczy mięsa istot lądowych. Ryby oraz ptaki Pan Bóg uczynił dzień wcześniej, wypełniając nimi wody i przestrzeń między wodą a niebem. Dlatego jeszcze w wiekach średnich w dni postne raczono się nie tylko rybami, ale też drobiem. Dopiero później uznano, że jednak ten drób, to nie bardzo. Znów można się odwołać do Starego Testamentu, który zakazuje spożywania krwi istot żywych – to znaczy zwierząt lądowych. Krew ryb jest dopuszczona do spożycia i nie łamie praw koszerności.
Od dzieciństwa wpaja się nam, żeby w piątek nie jeść mięsa. Szkoda, że nikt nie tłumaczy faktycznego motywu tej praktyki, dziś niemal zupełnie niezrozumiałej, a przez to dla coraz większej części populacji bez znaczenia.
Z postem jest jak ze świecą. Kiedyś były świece grube, woskowe, pachnące i wymagające. Trzeba było regularnie oczyścić je z nadmiaru wosku, przyciąć knotek. Dopiero wówczas dawały równe, dostojne światło. Te zabiegi nie miały udręczyć świec, ale wydłużyć ich żywotność i uczynić tak pięknymi, jak na to zasługują.
Post, to „oporządzanie” siebie: „oczyszczanie z nadmiaru wosku” i „przycinanie knotka”. Nie po to, żeby, żeby się udręczyć, ale by „wydłużyć żywotność” i uczynić się „tak pięknym(ą), jak na to zasługujesz”.