Tak zwykło się mówić o Tej, którą przedstawia obraz na Jasnej Górze – mimo iż do jego namalowania podobno nie użyto nawet kropli czarnej farby.
Jako pierwsi słowa „czarna” na określenie Matki Boskiej Częstochowskiej użyli Rosjanie w okresie zaborów. Mówiono o Niej „Czarna Rewolucjonistka”. Zarzucano jasnogórskiej Pani, że to Ona podburza Polaków do powstań, do myśli o niepodległości, do nieposłuszeństwa wobec władz carskich i do anarchii. Podobnie w czasach okupacji Niemcy mówili na Nią „Schwarze Madonna”. Przypuszcza się, że również z pogardliwym podtekstem, choć może i z tego powodu, iż w Europie liczba tak zwanych „Czarnych Madonn” sięga pół tysiąca. Jest włoska Madonna z Loreto, hiszpańska Pilar, węgierska w Egerze, francuskie są w Tuluzie i Marsylii, w czeskim Brnie, niemieckim Altötting, szwedzkim Lund i tak dalej. Tak się na te wizerunki mówi, przynajmniej po niemiecku – Schwarze Madonna.
Czy Jasnogórska Madonna jest czarna? Nie. Raczej brązowa. Pojawiają się piękne poetyckie porównania Jej karnacji: do ornej ziemi, do miodu, do bursztynu czy wreszcie do skórki wiejskiego chleba. Być może taką barwę ma jej twarz od początku – tak bowiem barwi się oblicza postaci ukazanych na ikonach, by podkreślić ich człowieczeństwo, więź z Adamem – pierwszym człowiekiem ulepionym przez stwórcę z prochu ziemi – ciemnego przecież. Śniade oblicze niezwykłej ikony może być też wynikiem użycia werniksu, który z czasem ciemnieje. Katalizatorem tego procesu mogą być zapalne w pobliżu świece czy lampki oliwne.
Dlaczego określenie „Czarna Madonna” zadomowiło się we współczesnej polszczyźnie okołokościelnej? Zapewne za sprawą drugiej co do popularności, zaraz za papieską „Barką”, „Czarnej Madonny”. Jest straszne zamieszanie co do autorstwa tej piosenki – któż jej nie zna? W wielu poważnych źródłach znaleźć można, że sprawili ją łodzianie: Maciej Józef Kononowicz – poeta, prozaik, tłumacz literatury białoruskiej, były powstaniec warszawski – oraz Jerzy Bauer – kompozytor, wykładowca łódzkiej Akademii Muzycznej. Rzeczywiście panowie popełnili pieśni pod tytułem „Czarna Madonna”, która nawet została nagrodzona podczas pierwszego „Sacrosongu” w Łodzi w 1969 roku. Tyle, że był to utwór na chór mieszany i organy, a zaczynał się od słów „Czarna Madonna płynie na Ave, w pieśniach i dzwonach płynie po rosie dywanem dźwięków”. Pięknie. Ale to nie TA „Czarna Madonna”.
TĘ ułożyła w całości w 1971 roku Alicja Gołaszewska. Ta absolwentka wydziału muzykologii na ówczesnej Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie grała dorywczo jako organistka w kościele wizytek i paulinów. Od 1967 roku regularnie brała udział w pieszej pielgrzymce z Warszawy na Jasną Górę, podczas której prowadziła śpiewy. I na okazję jednej z nich w 1971 roku napisała „Czarną Madonnę”. Następnie miała to szczęście, że trafiła za klawiaturę organów w kaplicy jasnogórskiej i tutaj pełniła posługę przez z górą 30 lat, aż do śmierci w 2014 r. Jest kompozytorką około 200 prostych, melodyjnych pieśni Maryjnych, z tekstami własnymi („Czarna Madonno – jest zakątek na tej ziemi”, „600 lat Maryjo z nami jesteś” itd.).
Znane mi są przypadki osób duchownych i świeckich, które z tytułem „Czarnej” Madonny walczą za zaciętością godną lepszej sprawy, argumentując iż tytuł ten uwłacza Najświętszej Panience, powiela ruską butę i niemiecką pogardę. Postulują, by w modlitwach, pieśniach i potocznej mowie określenie „Czarna” zastąpić słowem „dobra”, „nasza” albo jakimkolwiek, byle tylko innym. Cóż, Każdy Donkiszot znajdzie swojego wiatraka, żeby było z kim powalczyć. Skoro nawet ksiądz Jakub Wujek przetłumaczył głos Oblubienicy w Pieśni nad pieśniami: „Czarnaciem, ale piękna…” (Pnp 1,4) mnie „Czarna” Madonna nie przeszkadza.
Obraz Czarnej Madonny z kościoła św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach.
Jeżeli chcesz posłuchać sobie a może nawet zaśpiewać „Czarną Madonnę”, zapraszam na kanał mojego Kolegi: