…czyli kilka słów o mniszkach. Choć to nie jest Dzień Życia Konsekrowanego.
Dlaczego mniszek nazywa się mniszek? Bo taką nazwę temu pospolitemu chwastowi nadał niemiecki botanik z XVI wieku Otto Brunfels. Kiedy mniszek już dojrzeje i jaskrawożółta czupryna mu posiwieje i ten siwy pióropusz zdmuchnie wiatr albo ubawione dzieciak, na końcu łodyżki pozostanie blada łysina otoczona strzępkami. Brunfelsowi przypominała ona swoim wyglądem głowy ówczesnych mnichów z szeroko wygoloną tonsurą, otoczone jedynie żałosnym wiankiem rzadkich włosów. Brunfels znał się na głowach mnichów, gdyż sam był jednym z nich – kartuzem. Ale kiedy w Niemczech wybuchła Reformacja, Brunfels zrzucił habit, zajął się studiami przyrodniczymi, a następnie łączył pasję protestanckiego kaznodziei ze zbieraniem materiałów do jednego z pierwszych atlasów roślin zielonych, w którym pomieścił informację o „caput monachi” czuli „głowie mnicha”, którą to łacińską nazwę przyjęliśmy w polskiej wersji nieco skróconej jako „mniszka”.
Na północy Polski, na Kaszubach bodajże, mniszka nazywano „świńskim ryjem”. No cóż, co kraj, to skojarzenie.
Bardzo rzadko ktoś powie o tym sympatycznych chwaściku, że to „lwi ząb”. Na nazwa, nawiązująca do kształtu liści mniszka jest kalką używanego w językach zachodnich określenia „dandelion”. Ładne, prawda? A pochodzi z francuskiego „dent-de-lion”, co znacz właśnie „lwi ząb”. Niemcy to skopiowali i mówią „Löwenzahn” a Czesi ich małpują i ochrzcili mniszka jako „lví zub”.
U nas jeszcze mówi się „mlecz”. Ale to błąd. Mlecz jest sobowtórem mniszka. Ale to dwie różne rośliny. Obie mają jaskrawożółte kwiaty. Jak je odróżnić? Mniszka liście rosną na ziemi w kształcie gwiazdy. Z takiej gwiazdy wyrasta kilka łodyżek. Na końcu każdej jest tylko jeden kwiat. Liście mlecza wyrastają z łodygi, łodyga na górze się rozgałęzia i na tych gałązkach są kwiaty – w sumie kilka na jednej łodydze. Kiedy zerwie się łodygę mlecza, płynie z niej gęste, białe „mleczko”. W łodydze mniszka jest go niewiele. Mlecz przekwita, a mniszek siwieje i puszysty siwy kielich pozwoli sobie zdmuchnąć, żeby jego nasiona rozniosły się hen, daleko.
Mniszek otwiera swoje piękne kwiaty w dzień, a zamyka na noc, w deszcz i mgłę. Najpierw jest niewielki, zielony, potem wybucha jaskrawą żółcią. Wystając ponad okoliczne trawy zadziera głowę do góry, patrzy śmiało w Słońce i mówi: niebo jest twoje, ale ziemia do mnie należy! A potem siwieje, staje się podobny do Księżyca w pełni. Wiatr roznosi jego nasionka jak okruchy gwiazd. Wreszcie znika. Zupełnie jak człowiek.
Mniszek jest symbolem chrześcijan, ponieważ nie da się zwyciężyć. Przeciwnie – wszelkie próby eksterminacji mniszka z posesji kończą się tym, ze zazwyczaj wszędzie wokół pojawia się jeszcze więcej żółtych kwiatków. Mniszek rozwija się zarówno przez nasiona jak i przez korzenie. W dodatku jego kwiaty żeńskie nie muszą być zapylone, żeby powstały nasiona. To się nazywa chyba „apomiksja”, coś podobnego do dzieworództwa, a właściwość tę odnoszą niektórzy do dziewiczego poczęcia Jezusa w łonie Maryi. Dlatego czasem pojawia się mniszek na obrazach Matki Boskiej. Przykład tego mamy w Kończycach Małych na Śląsku Cieszyńskim, gdzie Madonna trzyma w prawej dłoni mniszka, a na lewym ramieniu Dzieciątko Jezus, któremu chyba mówi: „masz Synku, dmuchnij sobie”. A On dmuchnie obiecanym Duchem Świętym i te nasionka, jak uczniowie z Wieczernika, pójdą w świat i będą z tego kolejne ogrody mniszków…
Mniszek jest jadalny. Można go dodać to sałatek, liście ususzyć na herbatę, z kwiatków zrobić syrop. Tylko fajnie nie pomylić mniszka z mleczem, bo mlecz powoduje obstrukcje, a dla krów i owiec jest nawet trujący. Fachowcy mówią, że to nie sam z siebie, ale przez to, że gromadzi trujące azotany, zawarte w nawozach sztucznych.
[Na zdjęciu: mniszki nieopodal kościoła św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach]