Na Wszystkich Świętych groby toną w chryzantemach i zniczach. Co znaczy to barwne zestawienie?
Nasz zwyczaj stawiania kwiatów na grobach sięga początków biblijnych. Kiedy do Abrahama w gościnę przyszli trzej wędrowcy, by oznajmić mu narodziny upragnionego syna, on postanowił ich ugościć. Poszedł więc do swoich stad, ale cielę, którego mięso miało stanowić ucztę, uciekło i ukryło się w jaskini. Gdy Abraham wszedł do niej w poszukiwaniu zwierzęcia, znalazł we wnętrzu owinięte w całun ciała mężczyzny i kobiety. Wokół unosiła się niebiańska woń ogrodu w rozkwicie. Poznał zatem Abraham, że to grób praojców – Adama i Ewy. Wykupił tę jaskinię i w niej uczynił miejsce pochówku dla siebie, swojej żony Sary i potomków.
Za północnym murem Jerozolimy było w czasach Jezusa coś w rodzaju ogródków działkowych. Należały one do bogatych obywateli. Ogródki otoczone były skalnymi cysternami, w których gromadzono wodę w porze deszczowej. Ponieważ było to poza obrębem miasta, więc niektórzy – jak Józef Arymatejczyk – urządzali tutaj także groby dla siebie i potomnych. Właśnie w takiej skalnej mogile złożono ciało Jezusa. I dlatego Maria Magdalena – nie poznawszy Pana – potraktowała Go jak ogrodnika; zapewne właściciele ogródków zatrudniali jakichś ludzi do utrzymywania ich w należytym stanie.
Jest jeszcze inne wytłumaczenie. Kwiaty i znicze składa się na grobach szczególnie na bogato na Wszystkich Świętych. W oryginale Biblii „święty”, to dosłownie „oddzielony” („kodesz”). Najwyższy jest Święty – Stwórca oddzielony od Stworzenia. Dzień odpoczynku jest święty, czyli oddzielony od dni pracy. Cmentarz też jest przestrzenią świętą: ogrodzoną, oddzieloną od ulic czy pól, poświęconą. Na Wszystkich Świętych stawia się tutaj grobach chryzantemy i zapalone znicze. Wspólnie tworzą efekt biblijnego krzewu gorejącego, z którego Głos powiedział Mojżeszowi: zdejm buty, bo ziemia, na której stoisz jest święta. Każdy grób na Wszystkich Świętych wygląda niczym krzew gorejący. Stajemy przy nim jak Mojżesz, a Najwyższy mówi: życie zmienia się, ale się nie kończy.
Światło, to życie. Przy chrzcie zapala się światło świecy – odpala się od Paschału. To znak, że człowiek zaczął nowe życie. Że otrzymał je – jak to światło – od Tego, który jest Życiem. Przed tabernakulum w kościele pali się światło. To, co jest w środku, to Życie. Kto spożywa ten chleb, nie umrze, ale będzie żył. Przy trumnie zmarłego, a potem na jego grobie zapala się światło. Światłość wiekuista niechaj mu świeci – się śpiewa. Bo życie zmienia się, ale się nie kończy. Dolewa się oliwy do wiecznej lampki, wymienia się świece, ale światło pali się wciąż to samo. Życie zmienia się, ale trwa.
Patrzę na cmentarz z chryzantemami jak na rajski ogród pełen krzewów gorejących. Widzę Najwyższego jak przechadza się między błogosławionymi w tysiącach płomyków.