Żelazne damy

– To takie fajne dziewczyny. Chłopcy też. Poukładani. W głowach im się nie poprzewracało – podsumowała moja Mama.

Dzisiaj robiłem za VIP-drivera. Zawiozłem moją Mamę na lekcję wychowawczą. Nieco niezwykłą, bo w pewnej zacnej oświęcimskiej restauracji, przy obiedzie, kawie i torciku. Mama poprowadziła ją z okazji rocznicy matury klasy, w której miała wychowawstwo zaraz po studiach.

Ach, byłbym zapomniał o najważniejszym. Wiecie, która to była rocznica? 65. Powtórzę słownie: pierwsi wychowankowie mojej Mamy zdali maturę sześćdziesiąt pięć lat temu!!! To się nazywa żelazny jubileusz. Przecież Wy nawet tyle lat nie macie. Ja zresztą też.

Na zdjęciu: Mama z kfiatkiem i dwiema maturzystkami A.D. 1958.