W przedwojennej Polsce trzech Żydów jedzie pociągiem. Pierwszy wzdycha: oj! Po chwili drugi mu wtóruje: oj! Trzeci nie wytrzymał: ja was bardzo proszę, przestańcie wreszcie rozmawiać o polityce.
W Starym Testamencie psalmy mówią o biadaniu (Ps 30,12), prorocy wołają „biada” wobec różnym nikczemnikom (rekordzistami są tutaj Izajasz i Jeremiasz). Najczęściej ci, co przegięli albo których spotkało nieszczęście wzdychają „biada mi”. Bo też w języku hebrajskim nasze „biada” jest westchnieniem: „oj!” albo „hoj!” wołają wyżej wspomniani. W Nowym Testamencie jest podobnie, bo jako „biada” przetłumaczono greckie słowo „ouai!”, brzmiące prawie jak nasze „ała!”. Jezus wypowiada je najczęściej wobec faryzeuszy i uczonych w prawie, ale także pod adresem gorszycieli albo miast, które odrzuciły Ewangelię. W całej Biblii „biada” pojawia się blisko 150 razy.
„Biada” jest siostrą „biedy”. A bieda, to nie tylko brak środków do życia, ale – w ogóle – niedola, nieszczęście, cierpienie albo utrapienie. Mówi się „bieda z nędzą” – mając na myśli brak, ale też „pół biedy, że coś tam” – mając na myśli fakt, iże sprawa jest poważniejsza albo ma drugie dno. „Biada” przetrwała do naszych czasów, jako zapowiedź jakiejś kary, klęski, niepowodzenia albo nieszczęścia.
„Biada”, to słowo „na medal” – ma dwie strony. Z jednej wyraża emocje. Można je zastąpić westchnieniem „żal mi cię”. „Żal mi was, faryzeusze, bo jesteście jak groby pobielane” – można przetłumaczyć fragment Ewangelii (Łk 11,44). Z drugiej strony „biada” określa podłą kondycję albo dramatyczną przyszłość, na którą sobie ktoś solidnie zapracował. W takim przypadku zastąpiłbym biblijne „biada” ulicznym, nieco slangowym, ale też bardzo adekwatnym: „masz przerąbane”. Wiem, że to brzmi niemal wulgarnie, ale sami oceńcie, jak bardzo kaloryczny ładunek autentycznych emocji kryłby się w słowach Jezusa, gdyby to brzmiało tak: Betsaido, Korozain – macie przerąbane, bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się takie cuda, jak u was, już dawno by się nawróciły (por. Mt 11,21).
[Foto z sieci – to mural z Łucka na Wołyniu, namalowany przez Sergija Radkiewicza. Mówi się o nim, że to najznakomitszy współczesny ikonopis Zachodniej Ukrainy. Zasłynął wyprowadzeniem sztuki ikonopisania z wnętrz sakralnych i włączeniem jej w nurt streetartu.]