Co witraż ma wspólnego z prześwietleniem i czy Pan Bóg może się skurczyć?
– Kogo malujesz, Stasiu?
– Pana Boga.
– Przecież nikt nie widział, jak On wygląda.
– Spokojnie, kiedy skończę, wszyscy zobaczą…
☢️ Staś Wyspiański – bo o nim mowa – najpierw sobie tego Pana Boga namalował na papierze, a potem na szkle, wetkniętym w okno nad głównym wejściem do Bazyliki Franciszkanów w Krakowie. „Stań się” – tak zatytułował ów konterfekt Najwyższego, uchwyconego w momencie, kiedy powołuje świat do istnienia. To ilustracja pierwszych wersetów Księgi Rodzaju. Są więc cztery żywioły – ziemia, woda, ogień i powietrze – oraz zalążki ciał niebieskich, którymi Stwórca sypie z rękawa. Jego prawe ramię okrywają abstrakcyjne kształty: może z nich wyłonią się przyszłe istoty żywe? Główny bohater wygląda niemłodo. Włosy i zarost ma długie, siwe i rozwiane. Lewą rękę, uniesioną nad głową, ma wyraźną. Prawa, upuszczona w dół, jest blada, szczupła, przezroczysta, jak ze zdjęcia Reontgena…
☢️ Bo też i mógł Wyspiański wiedzieć coś na ten temat, przyjaźniąc się z Tadziem (z tych) Estreicherów. Tadzio był asystentem profesora Olszewskiego (tego od skroplenia tlenu), który – oprócz tego, że był chemikiem, zajmował się także fotografią radiologiczną. Olszewski najpierw prześwietlał promieniami X przycisk do papieru w kształcie jaszczurki, potem dłoń Tadzia, aż raz prześwietlił zwichnięty łokieć pewnego obywatela miasta Krakowa, co zainicjowało polską radiologię. Więc Tadzio pewnie o tych prześwietleniach się naopowiadał, Staś o nich się nasłuchał a może i naoglądał, przejął się i umieścił w oknie franciszkańskiego kościoła. Witraż, to w sumie takie prawie zdjęcie z prześwietlenia, tylko pokolorowane.
☢️ Znawcy mówią, że ten Bóg Ojciec od franciszkanów, który mówi „Stań się” jest abstrakcyjny, dołu nie ma, rozpływa się w żywiołach. Ja tu widzę coś innego: On się wycofuje. Bo Bóg jest wszędzie, zajmuje Sobą wszystko. Żeby zaistniało stworzenie – Stwórca musi się nieco posunąć, skurczyć, by zrobić mu miejsce. Trochę tak, jak w luriańskiej nauce o „Cimcum”, czyli „wycofaniu się Boga z samego siebie”.
[Tak sobie dziś stałem, patrzyłem na ten witraż, aż zrobiłem mu zdjęcie i napisałem, jak wyżej…]