Biblijny miejscownik: NINIWA

Gdzie to jest? Mieścina czy metropolia? Dlaczego Jonasz nie chciał tam pójść, a Tobiasz namawiał syna, by opuścił miasto?

Nazwa miasta w językach semickich oznacza „osiedle” – miejsce zasiedlone. W Biblii mieścina wspomniana jest około 40 razy. Miał ją założyć prawnuk Noego – Nimrod – pierwszy mocarz na ziemi i najsławniejszy myśliwy (Rdz 10,8nn). W Niniwie rozgrywa się spora część akcji starotestamentalnych ksiąg Tobiasza i Jonasza.

Gdzie to jest?

Niniwa jest Iraku. Zaraz niedaleko słynnego niedawną wojną Mosulu. Z Jerozolimy jest tutaj około 1400 kilometrów. Zapewne był to jeden z powodów, dla którego prorok Jonasz nie chciał tutaj przyjść i wzywać do nawrócenia. Wówczas – w ósmym wieku przed Chrystusem – taki spacer zająłby pewnie ze dwa miesiące. W dodatku okolica była nieciekawa: raczej sporo piachu i kamoli, skalistych gór i zero infrastruktury turystycznej po drodze.

Jonasz jeszcze bardziej nie chciał tutaj przyjść z jeszcze innego powodu: w Niniwie mieszkali goje. Jak on, pobożny Żyd, miałby iść i prawić kazania gojom? Już samo wejście do ich miasta uczyniłoby go nieczystym. Poza tym: czy Najwyższy nie ma innych zmartwień, niż los jakichś pogan? To dlatego Jonasz uciekał do Tarszisz: znacie tę historię z burza na morzu, wyrzuceniem Jonka, rybą która go połknęła a po trzech dniach wypluła. Jonasz ostatecznie doczłapał do tej Niniwy. Oni się tam nawet rychło nawrócili. Ale on i tak zapiął focha i obraził się na Najwyższego. Śmieszny typ.

Mieścina czy metropolia?

Raczej to drugie. Niniwa była rozległym miastem – wspomina księga Jonasza. Faktycznie miała blisko 30 kilometrów długości i niespełna 20 szerokości. Sam pałac królewski miał mury o łącznej długości 2 kilometrów. 120 tysięcy mieszkańców żyło tutaj na co dzień. Były biblioteki, ogrody, parki, różne takie.

Z czego Niniwa miała się nawrócić?

W przypadku Sodomy i Gomory są dwie wersje. Pierwsza – nieco prostacka – mówi o grzechach wszelkich perwersji cielesnych. Druga – legendarna – mówi, że to z powodu traktowania przybyszów, których obsypywano złotem, ale nie wolno im było podać kawałka chleba ani kropli wody. Więc konali z głodu i pragnienia ściskając w garści pieniądze, za które nie mogli kupić nic do jedzenia ani picia.

W przypadku Niniwy chodziło pewnie o łupiestwo. Niniwici prowadzili wojny, łupiąc okoliczne narody. Z rabowania ich rosło ich bogactwo. Do łupów wojennych dochodziły jeszcze niebotyczne zyski z handlu, raczej niekoniecznie uczciwego. Z krzywdy wyrządzanej innym trzeba się było nawrócić.

Nie wszystko złoto szło na żarcie i do skarbca. Niniwa łożyła na naukę i kulturę. Dzięki szczątkom bibliotek niniwskich znamy dziś te wszystkie gliniane tablety z Eposem o Gilgameszu (opisuje potop) oraz eposem Enuma Elisz, który opisuje stworzenie świata – narracje korespondują z tymi, które znamy z Biblii.

A jednak przyszła zagłada?

Na skutek nawoływania Jonasza Niniwa się nawróciła i ocalała. To jednak nie było trwałe nawrócenie. Sto lat z okładem minęło od czasów Jonasza i pojawił się inny prorok – Nahum. Ten gość już nie owijał w bawełnę: „to miasto krwawe zostanie pożarte, tak jak szarańcza niszczy plony” – groził (Na 3,15). No i wykrakał. W 612 roku Babilończycy zdobyli Niniwę. A co, mury obronne nie pomogły? Podobno podmyła je powódź. A właściwie wypłukała. Bo z gliny były sklejone. Tobiasz senior, który przeżył w Niniwie 30 lat nalegał, by jego syn uciekał z miasta, zanim nastąpi zagłada. Tobiasz junior zrobił, jak tatko kazali. I potem oglądał prowadzonych do niewoli bablilońskiej Niniwitów (Tb 14,15).

Jako to wygląda dzisiaj?

Marnie. Do czasów obecnych ocalało około 12 kilometrów murów Niniwy. Ale 27 stycznia 2015 roku bojownicy Państwa Islamskiego zburzyli i to. Cudeńka archeologiczne zrabowali Angole do swojego Britiszmuzeum. Jednak wobec poczynań Państwa Islamskiego owa imperialna kradzież okazała się być błogosławioną winą. Zostało też trochę podań, legend i przypuszczeń – jak choćby to, że to właśnie w Niniwie mieścił się jeden z siedmiu cudów starożytnego świata – wiszące Ogrody Semiarmidy.