Kim był człowiek uwolniony w zamian za Jezusa?
To postać niezwykle tajemnicza. I nie ma pewności, że ktoś taki w ogóle istniał. Jak to możliwe, skoro wspomina go Ewangelia?
Sądzący Jezusa Piłat jest postacią historyczną. Piszą o nim nie tylko ewangeliści, ale także historycy: Józef Flawiusz i Filon z Aleksandrii. Jednocześnie – w przeciwieństwie do Ewangelii – ani słowem nie wspominają, iż miałby praktykować paschalną amnestię, czyli zwyczaj uwalniania z okazji świąt żydowskich jednego skazańca.
W ogóle wydaje się to nieprawdopodobne, żeby namiestnik-okupant miał wypuścić z więzienia człowieka, na którym ciążą niebagatelne oskarżenia, którego ujęcie zapewne nie przyszło łatwo. Piłat miał w nosie święta żydowskiego. Wspomniani historycy nie kryją, że brzydził się Żydami i nie stronił od przemocy i bestialstwa względem nich. Sam Jezus wspomina o ludziach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Uwalnianie jakiegoś żydowskiego skazańca z okazji jakiegoś żydowskiego święta jest czymś tak podobnym do oczekiwań, że podczas okupacji niemieckiej gubernator Frank uwolni jakiegoś polskiego konspiratora z więzienia gestapo tylko dlatego, że zbliża się 11 listopada albo 3 maja. Absurd.
W zasadzie każde imię biblijne coś znaczy: Jezus – „Bóg zbawia”, Abraham – „ojciec mnóstwa” albo „ojciec umiłowany”. Wszystkie imiona zaczynające się na „Bar” oznaczają czyjegoś syna – Batolomai – „syn Tolomaja”, Bartymeusz – „syn Tymeusza”. Baraabasz, to… „syn ojca”. Bo „ab”, „abba” – to ojciec, tatuś. Każdy jest synem jakiegoś ojca. A więc Barabasz może oznaczać kogokolwiek, albo każdego.
Ale Jezus samo o sobie mówi, że jest Synem Ojca, „nikt nit zna Ojca tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”. Niektóre wersje Ewangelii mówią nawet o Jezusie Barabaszu – a więc Synu Ojca, który ma na imię Jezus. Jak rozwiązać tę zagadkę?
Trzeba sięgnąć do 16. rozdziału Księgi Kapłańskiej. Tam jest mowa o tym, że w Dniu Pojednania (Jom Kipur) należy wybrać dwa identyczne baranki. Na pierwszym z nich każdy kładzie rękę i wyznaje swoje grzechy. Potem tego baranka (kozła ofiarnego) należy wypędzić na pustynię, poza obozowisko czy osiedla ludzkie, uwolnić – tak, jak Barabasza. A drugiego baranka należy złożyć w ofierze, zaś jego krwią skropić lud – tak jak w przypadku Jezusa tłum woła „krew Jego na nas i na syny nasze”.
Tak więc – z historycznego punktu widzenia – tajemnicą ukrytą między wierszami tekstu Ewangelii pozostaje kwestia, czy Barabasz był rzeczywistą postacią, czy też kimś w rodzaju alter ego Jezusa, a cały opis tego wątku ma charakter nie tyle reportażu, co jednego z proroctw epoki Starego Przymierza, które wypełnia się w Męce Jezusa.
Orygenes pisał wprost, że Barabasz jest grzechem albo nawet samym diabłem, którego Synagoga (Naród Izraela) wybrał jako kochanka, zamiast prawowitego męża – Oblubieńca – Jezusa, którego zamiast „poślubić”, kazał ukrzyżować.
A Benedykt XVI komentuje epizod z Barabaszem tak, iż jest on równoznaczny z odrzuceniem Jezusa jako Mesjasza łagodnego, jadącego na osiołku, budującego królestwo niebieskie pokoju i miłości, na rzecz mesjasza-Barabasza, zgodnego z ówczesnymi oczekiwaniami, jako władcy szermującego ogniem i mieczem w celu zbudowania ziemskiego królestwa polityki i ekonomii.