Czy Ewangelia ma coś wspólnego z prawem kaduka?
Czym jest Ewangelia – ogólnie wiadomo. Z „prawem kaduka” już nieco gorzej. Jest to eufemizm na określenie „bezprawia”. Rozpowszechnili go wszelkiej maści marksiści, sugerując iż wszelkie niegdysiejsza własność ziemska, zwłaszcza szlachecka i możnochłopska wzięła się z niesprawiedliwości. Tymczasem…
Kaduk – to słowo pochodzi z łacińskiego „caducus”, co znaczy „upadający”. Prawo, zwane „kadukiem” wymyślili – oczywiście – Rzymianie. Polega ono na tym, że jeśli ktoś umiera, a nie ma żadnych spadkobierców i nie sporządził testamentu, to jego majątek przechodzi na własność sprawującego władzę – kiedyś króla, a obecnie – tak, prawo to obowiązuje także dzisiaj i tutaj – na własność gminy lub skarbu państwa. To tak w sporym skrócie i uproszczeniu. Czy „kaduk” ma coś wspólnego z religią?
Tak. Z religią i z medycyną. Pamiętamy z Katechizmu, że diabeł, to anioł, tyle że… upadły. A więc „caducus”. Kadukiem zwano po prostu diabła, ducha nieczystego, a gdy w kimś żółć wezbrała to niekoniecznie wołał w gniewie „do diabła” – „do kaduka” też się zdarzało. Więc występujące w Ewangelii duchy nieczyste, wobec których Jezus okazuje swą władzę, kojarzono z kadukiem – upadłym aniołem. Przypisywano mu także chorobę, której ataki powodują, iż człowiek upada – padaczkę. Proszę zwrócić uwagę: samo słowo „padaczka” określa zachowanie nieszczęśnika nią dotkniętego. Zresztą synonimiczne określenie „epilepsja” pochodzi od greckiego „epilambanein”, co znaczy „zaatakować”, „napadać” – czyli przyprawić o upadek. Z tego powodu zwano ją również „chorobą kaduka” (upadającego i złego ducha – dwa w jednym). Zwano epilepsję także „wielką chorobą”, „chorobą świętą”, „chorobą św. Walentego” lub „chorobą lunatyczną”.
Powiązanie padaczki ze św. Walentym nastąpiło wskutek legendy, która opowiada, co następuje: do Walentego zwrócił się z prośbą o pomoc rzymski filozof Kraton, którego syn chorował na padaczkę. Święty uzdrowił chłopca, a cud ów sprawił, iż Kraton i cały jego dom przyjął chrzest, co – niestety – skończyło się męczeństwem całej familii. Od tej pory św. Walenty uchodzi za patrona nie tylko zakochanych (to zupełnie inna historia) ale również epileptyków.
Powiązanie padaczki z Księżycem („choroba lunatyczna” – „Luna”, to Księżyc) ma korzenie jeszcze starsze i szersze. W starożytności istnieje przekonanie, iż to właśnie Srebrny Glob odpowiada za to, że człowiek nagle pada, toczy z ust pianę, jego kończyny prężą się a ciało przeszywają drgawki. Przekonani są o tym Babilończycy, Egipcjanie a nawet Izraelici, skoro w Księdze Psalmów znajdujemy słowa: „Za dnia nie porazi cię słońce, ni księżyc wśród nocy” (Ps 121,6) – nie o udar księżycowy tu przecież idzie, a o padaczkę właśnie.
Jak próbowano uchronić się od padaczki? W sposób dość osobliwy i dla nas może nieco zaskakujący: biżuterią w nosie i uszach! A więc wiemy już, skąd wzięła się moda na kolczyki – nie tylko te w małżowinach usznych, ale także w zewnętrznej postaci organu powonienia. Choć współcześnie są one traktowane chyba wyłącznie w kategoriach estetycznych. Gdzieś czytałem, że jeden z królów angielskich chronił się przed epilepsją nosząc w uszach pierścienie wystrugane z… kopyt łosia.
Padaczka w Biblii? Tak, a konkretnie w Ewangelii, przy okazji słynnego uzdrowienia, dokonanego przez Jezusa zaraz po powrocie z Góry Przemienienia (Mk 9,14nn). Ojciec przyprowadza chorego na padaczkę syna, którego kaduk rzuca gdzie popadnie, z ogniem i wodą włącznie. Uczniowie Pana nie mogą sobie poradzić z problemem, któremu czoło stawia skutecznie dopiero sam Jezus. W Biblii innych, jawnych przypadków padaczki nie ma. Ale jest jeszcze kilka domniemanych.
- Pierwszy dotyczy Mojżesza. Ledwo skończył rozmawiać z Najwyższym, który ukazał mu się w krzewie gorejącym i ruszył w drogę do Egiptu, by wywieść stamtąd swych zniewolonych rodaków, a oto „wyszedł Pan naprzeciw Mojżesza i chciał go zabić” (Wj 4,24nn). Niektórzy przypuszczają, iż Mojżesz doznał ataku epilepsji, choć na czym owo zmaganie o życie miałoby polegać, święta księga milczy.
- Kolejną podejrzewaną o epilepsję jest Maria Magdalena. Marek Ewangelista wspomina, iż Jezus z niej „wyrzucił siedem złych duchów” (Mk 16,9). Większość interpretatorów sugeruje w tym przypadku problemy Magdzi z wagą obyczajów. Ale są i tacy, którzy sugerują, iż może chodzić o padaczkę właśnie.
- Wreszcie przypadek świętego Pawła. Apostoł pisze o danym mu „ościeniu dla ciała” (2 Kor 12,7), czyli czymś w rodzaju szpikulca (do nabijania ryb) albo ciernia, który go nęka. Pojawiają się w tej sprawie różne przypuszczenia. Najczęściej dotyczą one jakichś problemów ze wzrokiem albo właśnie padaczki. Podnosi się też pytanie, czy to, czego doświadczył Szaweł w drodze do Damaszku nie było przypadkiem atakiem epilepsji, skoro „upadł na ziemię” i usłyszał głos Jezusa (Dz 9,4nn).
O związkach padaczki z przeżyciami religijnymi mówi się w odniesieniu do Joanny d’Arc. A ewentualne wątpliwości w tym względzie rozwiewa przypadek Fiodora Dostojewskiego. Opisując swoje stany epileptyczne, stwierdził: „Mam uczucie, że niebo zstępuje na Ziemię i pochłania mnie, czuję obecność Boga, który mnie ogarnia. Krzyczę głośno: tak, Bóg istnieje (…). Ludzie nie są w stanie wyobrazić sobie szczęścia, które my, epileptycy, czujemy w trakcie sekundy przed naszymi atakami. Nie zamieniłbym tego za nic na świecie”. Padaczka pojawia się w jego twórczości (Myszkin w „Idiocie”). Tu dodać jeszcze trzeba, że pisarz cierpiał na szczególny rodzaj epilepsji – padaczkę skroniową, która charakteryzuje się właśnie tego rodzaju doznaniami.
Na koniec pozwolę sobie na coś w rodzaju oświadczenia: nie opisuję samej choroby, jej natury ani pochodzenia – można znaleźć wystarczająco dużo informacji na jej temat. Mam świadomość, że w Polsce epilepsją doświadczonych jest około 400 tysięcy osób (1 procent populacji). Opisywanymi w Biblii przypadkami wskazującymi na epilepsję nie mam nie mam zamiaru podważyć nadprzyrodzonego charakteru doświadczeń Mojżesza, Marii z Magdali albo Szawła z Tarsu. Podobnie jak w przypadku nieznanego z imienia chłopca spod Góry Przemienienia są one dowodem na to, iż Pan Bóg objawia się w zjawiskach, sytuacjach i okolicznościach, które z jakąś dozą pewności możemy nazwać i określić językiem wiedzy i doświadczenia, co bynajmniej nie przynosi ujmy Najwyższemu.