Biblijny rzeczownik: RYDWAN

Jest to nie tyle przedmiot, co pojazd. Ale warto o nim wspomnieć choćby z tego powodu, że Biblia mówi o nim blisko 150 razy.

Najsłynniejszy jest chyba ten fragment o przejściu Izraelitów suchą nogą przez Morze Czerwone, w którym pan pogrążył konie i rydwany faraona, ścigające Hebrajczyków.
A więc – do rzeczy, czyli – do rydwanu. To prosty pojazd, składający się z półotwartego kosza, zamocowanego na osi z dwoma kołami, ciągnięty przez parę. lub kilka par koni.

W Biblii spotykamy trzy rodzaje rydwanów. Najpierw są wózki bojowe. Takich używają wojska faraona, ponadto Joram, Ochozjasz i wielu innych. Różne są techniki ich użycia. Rydwanem można wbić się w tłum wrogich oddziałów i korzystając z tego, że stoi się wyżej od przeciwników i jest się częściowo osłoniętym koszem rydwanu, można im łoić skórę. Czasami rydwan staje się prekursorem lekkiego czołgu z dwuosobową załogą. Woźnica kieruje zaprzęgiem, a stojący obok ciska oszczepami, strzela z łuku, a gdy wyjdzie „amunicja”, wali na boki kogo- i czym-popadnie.
Rydwanami łatwo okrążyć wojska przeciwnika, zmusić je do ucieczki, albo też nękać uciekających. Żeby sprzęt nie zardzewiał, w czasie pokoju z powodzeniem używano rydwanów także do polowań na wszelkiego zwierza.

„Pomnik” rydwanu z Chorwacji.

Drugi rodzaj, to rydwany dla szpanu. Niczym współczesny kabriolet albo jakiś paserati czy królowa lawet alfa, których właściciele trzymają lewy łokieć na zewnątrz, zresztą: nie będę się więcej wyzłośliwiał. Rydwany w Biblii świadczą o potędze władcy. Także o jego zamożności. Używane się do parad, defilad, pokazów i popisów. Rydwanowym szpanerem jest esencja złotej młodzieży, czyli syn Dawida – Absalom – który „sprawił sobie rydwan i konie, pięćdziesięciu zaś ludzi biegało przed nim” (2 Sm 15,1). Inny królewski synalek, niejaki Jehu, jest piratem drogowym w najczystszej postaci, jeździ „szaleńczo” (2 Krl 9,20). Pędzące rydwany wydają przerażający łoskot i budzą trwogę poddanych i wrogów, niczym ty krzywe skrzydła na plecach naszej husarii pod Wiedniem czy jakim innym Chocimiem.

Prorok Eliasz unoszony do nieba na ognistym rydwanie.

Tu jeszcze trzeba wspomnieć, że rydwanu używa się również do podróży. Nie jest to łatwe i przyjemne, bo jedzie się na stojąco, niczym w miejskiej komunikacji w godzinach szczytu, tylko tłok może nieco mniejszy. Chociaż podróżne rydwany, w których woźnica stoi, mają zdaje się jakieś zydelki dla pasażera lub dwóch, o czym świadczy przykład dworzanina z Etiopii, do którego przysiada się diakon Filip (Dz 8,37nn), żeby mu wytłumaczyć – sierocie – o co chodzi z tymi wszystkimi proroctwami Starego Testamentu. Generalnie rydwanami wojowało się, szpanowało i podróżowało spokojnie po utwardzonych drogach. Ale kiedy zrobiło się grząsko, jak na dnie Morza Czerwonego, z którego dopiero co ustąpiła woda, dwukołowy rydwan stawał się bezsilny. Oto powód, dla którego wymyślono napęd 4×4.

Trzeci rodzaj tego pojazdu, do rydwan Najwyższego. W Księdze Ezechiela tym rydwanem są obłoki (Ez 1), co nawiązuje do faktu, że zarówno rydwan, jak i chmury poruszają się raczej poziomo (Ps 104,3). Rydwan Boży rozsiewa ogień błyskawic. Ciągnące go cztery istoty żywe mają skrzydła oraz cztery oblicza, kojarzone w symbolice chrześcijańskiej z osobami Ewangelistów: człowieka (Mateusz), lwa (Marek), wołu (Łukasz) i orła (Jan). Tak, jak bogatemu zdarza się nieraz po zacnego gościa wysłać limuzynę, również Najwyższy wysłał ognisty rydwan po swojego ulubionego Eliasza (2 Krl 2,11). O rydwanach Pana donosi też Apokalipsa, zaznaczając, iż wydają one tak przejmujący odgłos, jak skrzydła szarańczy (Ap 9,9).

Filip nauczający w rydwanie Etiopskiego urzędnika.

Wiem, wiem. Jest jeszcze taki film „Rydwany ognia”. O sportowych zmaganiach biegaczy, gdy jeszcze nie było dopalaczy, doganiaczy, suplementów, trenerów, reklam, rankingów i całego tego tłuszczu, którym z czasem obrósł sport. Muzyczkę zrobił do tego Vangelis, dostojną jak na pogrzeb chińskiego cesarza. Tytuł – „Chariots of fire” – zaczerpnięto z takiego dość pokrętnego poematu Wieśka Blejka, podobno inspirowanego legendą, jakoby Jezus, jako małe dziecko, miał – w towarzystwie Józka z Arymatei przywędrować aż do Anglii, a konkretnie do Glastonbury, które w sam raz dotknęła powódź, więc przypłynęli łódka, a gdy wysiadali Józek podparł się laską, która przemieniła się w ciernisty krzew, jakich dziś pełno w tej okolicy. I tak dalej i tak dalej, ale to już inna historia, bo o łódce i patyku.