Sierściuch jest jednym z atrybutów Najświętszej Panienki (jest co najmniej 20 słynnych obrazów „Zwiastowania” z kotem). I do końca nie wiadomo, w jakim charakterze występuję w Jej obecności.
Najpierw: uosabia siły zła. Tak postrzegano w dawnych wiekach koty, zwłaszcza czarne. Uważano, iż współpracują z diabłem, komunikując się z nim przy pomocy ogona. Dlatego – bywało – już w dzieciństwie skracano kociętom ogony, by je od wpływów zła wyswobodzić.
Uff, nie cierpię tych negatywnych konotacji kota. Więc teraz przejdę do tych dobrych. Kojarzono go z Chrystusem: kot sprytnie wyłapuje myszy i wszelką szkodliwą gadzinę – tak samo Chrystus „wyłapuje” sprytnie i skutecznie wyłapie grzech. Mnisi irlandzcy hodowali koty niemal obowiązkowo: jak one myszy, tak oni mieli chwytać każde słowo Pana.
Podobno kiedy Jezus był malutki, strasznie płakał w żłóbku i Matka Boska nie potrafiła go utulić. Przyszła kotka, wskoczyła w żłóbek, otarła się puszystym futrem o rączkę Jezusa, ogonem połaskotała w nos, a potem, zwinąwszy się w kłębek, usnęła przy boku Niemowlęcia, które zbywszy płaczu, samo we śnie się pogrążyło. Maryja Panna kotkę z wdzięczności pogłaskała po głowie, zostawiając na czole inicjał swojego imienia – literkę „M”. O takich sierściuchach mówią niektórzy, że to Koty Matki Boskiej.
Nieco innego zdania są wyznawcy Islamu. Kotka Muezzina, która niepodzielnie zawładnęła sercem Mahometa, zbudziła go pewnego razu uporczywym miauczeniem i szarpaniem pazurkami brody. Prorok zerwał się ze snu zirytowany, gdy spostrzegł zmierzającego w stronę posłania jadowitego węża. Umknąwszy przed jego śmiertelnym jadem pobłogosławił Muezzinę, czyniąc na jej kocim czole znak, przypominający naszą literę M – jak Mahomet, jak Muezzina.
[Reprodukcje pochodzą z domen publicznych]