Historia śpiewanej w maju litanii Loretańskiej zaczyna się od ślubnego prezentu niejakiej Ithamar Anioł. Był nim domek z kamieni, ale w takim stanie, jak produkty z Ikei – do samodzielnego złożenia.
Podobno w IV wieku cesarzowa Helena nie tylko znalazła w Jerozolimie Krzyż Pański, ale w pozostałych przyległości ojczyzny Jezusa jeszcze kilka innych cennych miejsc i artefaktów. Jednym z nich był domek, który dla swojej córki Maryi mieli zbudować w Nazarecie jej rodzice – Joachim i Anna. Domek był niewielki, z „aneksem” kuchennym i częścią „wypoczynkową”, dostawiony – jak większość lokali w okolicy – do naturalnej groty, jakich wszędzie pełno było. Domek miał jedno okno i to przez nie miał wejść do Niej Anioł Pański i zwiastować, że Maryja pocznie i porodzi Syna. Helena miała nad nim zbudować kościół (dziś stoi tam monumentalna Bazylika Zwiastowania).
W ramach Wypraw Krzyżowych dotarli tutaj europejscy rycerze – a konkretnie rodzina niejakich Anghellich – Aniołów. Pod koniec XIII wieku Arabowie zaczęli raczej groźbą niż prośbą przekonywać Krzyżowców, żeby wracali, skąd przyszli. W ramach przymusowej „repatriacji” Nicefor Anioł (vel Anghelli) kazał chłopakom zdemontować domek Matki Boskiej i zapakować w skrzynie, które najpierw drogą lądową a potem morską przetransportował w rodzinne strony. Tłumaczył, że w ten sposób pragnie uchronić obiekt przed arabską profanacją. Chłop słabo znał Islam, gdyż ten sporą czcią darzy Najświętszą Panienkę – Koran częściej wymienia Jej imię niż nasza Ewangelia – coś ze 40 razy – zawsze, gdy wspomina proroka Jezusa „ben Mariam” – Syna Maryi. Mahomet miał mówić do swojej ukochanej córki Fatimy: tyś najpiękniejsza i największa, a Allach przygotował dla ciebie wybrane miejsce w niebie, zaraz koło Mariam”.
Nicefor Koranu nie znał albo się tym wszystkim nie przejmował. Zabrał domek do siebie i koniec. Nie chciało się chłopu dobudowywać go swoich włościach, więc przeznaczył go jako posag dla swojej córki Ithamar. Ona też nie miała głowy do składanej, więc dopiero prawie dwa wieki później sprytni rzemieślnicy rozpakowali skrzynki niczym z klocków Lego odbudowali posag Aniołówny. Zrobili to na pagórku z widokiem na Adriatyk, zarośniętym gajem krzaczorów, z których się zrywa listki laurowe (Czesi mówią „bobkowe”, a my w Galicji od nich się tego nauczyliśmy). Od „laurów” miejsce nazwano z włoska Loreto – i tak zostało.
Miejscówką zainteresował się papież Juliusz II – ten sam, który położył kamień węgielny pod nową (obecną) Bazylikę św. Piotra, Michałowi Aniołowi kazał wymalować Kaplicę Sykstyńską (chociaż Misiek zasadniczo parał się rzeźbą, a nie malunkiem) i nawet w nasze strony ojczyste posłał nieco kasy na rozbudowę zamku w Kamieńcu Podolskim, w ramach usypywania przedmurza chrześcijaństwa. Juliusz – wzorem cesarzowej Heleny – kazał zbudować bazylikę nad domkiem Matki Boskiej w Loreto, a mury jego samego obłożyć białym marmurem z płaskorzeźbami przedstawiającymi CV Najświętszej Panienki.
Trzeba jeszcze dodać dwie istotne uwagi. Domek z posagu Ithamar miał tylko trzy ściany. Czwartą – z ołtarzem i figurą Madonny – się dobudowało, nie ma problemu. Druga sprawa: żeby było ładniej, Anghellich przemianowano na Aniołów wcześniej, niż jam to uczynił pisząc niniejsze, wobec czego powstała legenda, że to aniołowie skrzydlaci cudownie ów domek z Nazaretu do Loreto przenieśli. Oczywiście wiadomo, że chodzi o zbieżność „nazwisk”, ale i tak nikomu nie przeszkadza fakt, że Matka Boska Loretańska jest patronką lotników.
To Loreto pielgrzymowano gromadnie, co stanowiło namiastkę peregrynacji do Ziemi Świętej. Pielgrzymi – szczególnie francuscy i hiszpańscy – śpiewali w drodze modlitwy, które stały się punktem wyjścia do obecnej Litanii Loretańskiej. Wśród pątników było wielu naszych rodaków, z Jakubem Sobieskim na czele. Jego syn – król Janek – ruszając na odsiecz Wiednia zawierzył się opiece Matki Boskiej Loretańskiej, a po zwycięstwie jedną z wrogich chorągwi do Loreto posłał jako wotum. Wśród dwunastu kaplic umieszczonych w nawach loretańskiej bazyliki jest i kaplica polska, na ścianach których odmalowano ważne wydarzenia naszej historii, w tym także Wiktorię Wiedeńską.
Wracający do Polski pielgrzymi za punkt honoru stawiali sobie stawianie Domków Loretańskich u siebie. Jeżeli zachowali przy tym dokładne wymiary domku w Loreto, otrzymywali przywilej stosownych odpustów. W ten sposób w XVII i XVIII wieku powstało na ziemiach Rzeczpospolitej ponad 30 Domków Loretańskich z Gołąbem na Mazowszu i klasztorem kapucynów w Krakowie na czele. Oprócz tego w wielu kościołach tworzono kaplice loretański (w krakowskim Kościele Mariackim, kościele św. Krzyża, kościele św. Barbary itd.). Część tych obiektów funkcjonuje do dziś, część popadła w ruinę i zapomnienie. Mamy nawet nasze polskie Loretto w dawnym, przemianowanym tak majątku Zenówka koło Wyszkowa (70 km od Warszawy), którym opiekują się Siostry Loretanki.
[zdjęcia i grafiki z domen publicznych]