Bażantek

Pokryj skrzydła ptaka złotem, a nie wzbije się w powietrze – napisał kiedyś Rabindranath Tagore.

Męski reprezentant bażanciego rodu dumnie brodzi w zielonym oceanie dobrze zapowiadającej się oziminy. Od czasu do czasu drze ryja. Tak reaguje na hałasy. Wystarczy odgłos jakiegoś pojazdu, trzaśnięcie drzwi albo podniesiony głos. Gdy się przestraszy, raczej ucieka na piechotę. Bo pióra ma jakby pokryte złotem. Tak się mienią w słońcu.

Patrzę sobie na samotnika. Wygląda na młodzieńca. Więc nie załapał się jeszcze tym razem na względy gromadki kur, które preferują poligamiczne związki z najstarszym i najdorodniejszym kogutem w okolicy.
Bażanty plączą się po naszej ziemi dopięto od pół tysiąca lat. Ich ojczyzną jest Gruzja i wszystko na wschód od niej. Uchodzi tam za symbol Słońca, światła i nowego dnia. Mówi się, że pozostawiony sam sobie w Europie by wyginął. Hoduje się go na masową skalę, namnaża a potem wypuszcza – zwłaszcza pod lufy myśliwych.

Gapię się na mojego bażantka. Robię fotkę. I do głowy mi przychodzi Barry Hines – angielski niedoszły górnik i piłkarz, który został pisarzem. Podczas jednej z moich przygód szpitalnych raczyłem się jego „Gajowym”. Tytułowy bohater, zatrudniony przez miejscowego bogacza, hoduje bażanty i wypuszcza je w pola i zagajniki. A kumple jego pracodawcy strzelają do nich dla sportu.

Hines miał inklinacje ornitologiczne. Na kanwie jego kolejnej powieści powstał jeden z najgłośniejszych filmów końca lat 60. – „Kes”. Nie wiem, czy to można gdzieś w necie obejrzeć. Zresztą to film dla twardzieli: o chłopcu, który oswaja pustułkę. Pustułki były jedynym gatunkiem drapieżnych ptaków, jakie swego czasu mogli trzymać angielscy chłopi. „Kes” kończy się bardzo źle. Proponowano nawet Hinesowi, żeby zmienił zakończenie scenariusza na inne, niż w książce. Ale się nie zgodził.

I tak niezbyt rozgarnięty kurak, szukający szczęścia w zapłociej zieloności, zainspirował mnie to literacko-filmowych skojarzeń.
Czytał ktoś z Was Hinesa? Tagore? Niech się bratnie dusze odezwą… No dobra: „Ptasiek” Whartona albo „Cywilizacja ptaków” Zaniewskiego też mogą być.