Kwiaty czerwone

Skąd się wzięły tulipany, zawilce, jaskry i maki?

Wszystkie te kwiaty – w Ziemi Świętej intensywnie czerwone (tak, jaskry też) – mają swoje historie związane z miłosnymi perypetiami. Tulipany wyrosły tam, gdzie upadły na ziemię łzy i krople krwi z poranionych stóp dziewczyny przemierzającej pustynię w poszukiwaniu ukochanego.

Pozostałe trzy kwiatowe marki łączy inna legenda. Pewien książę ogłosił w swym królestwie kasting na żonę. Mogły się zgłosić wszystkie kobiety stanu wolnego. W szranki postanowiły stanąć także trzy niezamożne siostry o wdzięcznych imionach: Zawilec, Jaskier i Mak (po polsku brzmi to głupio, przepraszam – Zawilec w „oryginale”, to Anemone itd.). Poszły na bazar, żeby się jakoś wyszykować. Gdy spotkały się w domu okazało się, że każda kupiła taką samą czerwoną sukienkę. Co zrobić, żeby się odróżnić? Sukienek wymienić się już nie dało, więc dziewczyny zainwestowały w dodatki. Zawilec dodała do sukienki biały szal. Jaskier przewiązała się zielonym paskiem, a swoją czerwoną sukienkę posypała brokatem. Mak zawiesiła na szyi czarne korale. Dziewczyny wygrały konkurs – książę oświadczył, że chce je za żony – wszystkie trzy (w tamtych czasach i stronach było to możliwe). A żeby nie było kłótni i sporów, książę zrobił grafik – kiedy która z sióstr będzie „kwitła” przy mężu. I właśnie w takiej kolejności zakwitają na Bliskim Wschodzie najpierw zawilce, następnie jaskry i na koniec maki. A tulipany kwitną też w podobnym czasie.

Król Szlomo w Pieśni nad pieśniami pisze: Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł, na ziemi widać już kwiaty (Pnp 2,11-12). Tulipan – wróćmy do niego – jest w Ziemi Świętej znakiem wiosny – dosłownie. Od niego (po hebrajsku „nitzanim”, po arabsku „nissan”) bierze swoją nazwę wiosenny miesiąc Nissan (przełom naszego marca i kwietnia). Nitzanim – to pąki albo rozwijające się wiosenne, czerwone kwiaty.

Philippe de Champaigne – „Vanitas z tulipanem, czaszką i klepsydrą”.

Nasz „tulipan” pochodzi od słowa „tulbana”, które po turecku oznacza nakrycie głowy, znane jako turban. Dlaczego po turecku? Bo do Europy – najpierw do Austrii a stąd przez Niemcy do Holandii – cebulki tulipanów sprowadził legat Arcyksięcia Austrii Ferdynanda I niejaki Augier Ghislain – Belg z pochodzenia, dyplomata i zapalony zielarz (Boszsz, jak to podejrzanie brzmi: „zapalony zielarz”…). To się działo w XVI wieku. A już sto lat później Europę ogarnęło tulipanowe szaleństwo. Sto lat później uprawiano już ponad 140 odmian, włącznie z prążkowanymi i niebieskimi tulipanami. W Amsterdamie otwarto giełdę tulipanową. Pojawiła się też nowa odmiana hazardu: zakładano się mianowicie o spore pieniądze, jakiego koloru tulipan wyrośnie danej cebulki.

Jan Brueghel I – Martwa natura tulipanami, chryzantemami, narcyzami, różami, irysami i innymi kwiatami w szklanym dzbanku.

Tulipan stał się też bohaterem licznych malunków, zwłaszcza z cyklu martwych natur oraz tzw. „vanitas”, czyli obrazków o przemijaniu. Tulipan stał się znakiem kruchości życia, bo krótko kwitnie. Był też kojarzony ze świętością, bowiem podobnie jak tulipan więdnie pozbawiony dostępu do słońca, tak samo człowiek duchowo więdnie, odłączony do Chrystusa – Słońca Sprawiedliwości.

Tulipanki zdjąłem w deszczowy, niedzielny ranek zaraz przy wyjściu z zakrystii w Jasienicy.