Tytoniowy dyptyk

Jak skrzyżowały się drogi wiecznej lampki i fajki.

1. W jednej wsi dwie biedne jak mysz kościelna siostry żyły: starsza – piękna, ale niemiła strasznie, młodsza – brzydka,lecz sympatyczna wielce. Starsza mówi młodszej:
– Idź do kuźni. Poproś o grosz jaki. Kowal bogaty jest, to może się ulituje.
Poszła. W kuźni staruszek jakiś siedział. Przystąpiła, dłonie mu ucałowała. A on ją wziął na ręce i nad palenisko uniósł. Potrzymał chwilę, a płomień ślady po ospie z lica dziewczęcia cudownie usunął i urodę przywrócił. Kazał jej jeszcze staruszek węgli ze skrzynki nazbierać do zapaski i do domu wrócić. A po drodze węgiel stał się złotem.
Kiedy więc zobaczyła ją starsza siostra – odmienioną i z bryłkami złota na podołku – sama czym prędzej do kuźni ruszyła. Przystąpiła do staruszka. Ale dłoni mu nie ucałowała, tylko jeszcze opluła, brzydząc się zmarszczkami. On ją wziął na ręce, nad palenisko uniósł i trzymał tak długo, aż się w popiół zmieniła. Potem proch z niej pozostały za kuźnią rozsypał. A z popiołu, jak z ziarna, ziele wyrosło: zielono-piękne, z pochodnią złocistego kwiecia. Zrywa się z niego liście, suszy, kraje. Chłopy to potem do gęby biorą, żują, ślinią, w fajkę upychają. Fajkę w rozgrzanym popiele zasypują, żeby się to wszystko zapiekło, jak ziemniaki na kartoflisku. Potem fajkę wyjmują, palą, plują, oczami przewracają, w głowie im się kręci.
Taka jest historia tytoniu, co choć piękny, to i dopiecze i do plucia przywodzi. A ten staruszek w kuźni, to Panjezus był. Tylko Go dziewczęta nie poznały.

2. W Zakopanem, przy drodze do Kościeliska, stoi drewniany kościółek świętego Klemensa, a zaraz niedaleko jest cmentarz na Pęksowym Brzyzku. W sam raz zbudowany jedno i trzy ćwierci stulecia temu. W kościele od początku Przenajświętszy Sakrament był. I wieczna lampka płonęła nieustannie. Kiedy więc górale przychodzili na sumę albo na nieszpór, wyjmowali zza pazuchy sosnowe fajki z mosiężną główką i dekielkiem, nabite w domu tytoniem. Odpalali je od wiecznej lampki, bo zapałek jeszcze nie było. Siadali w ławkach i przez całe nabożeństwo ćmili i spluwali na podłogę. Dopiero ksiądz Stolarczyk – ten, który jako ósmy człowiek w historii wszedł na Gierlach (a dokonał tego w wieku 58 lat, co naonczas było nie lada wyczynem) – dopiero ksiądz Stolarczyk obyczaj ten gazdom wyperswadował. Ale nie do końca, bo chłopy się uparły, że jeszcze w kruchcie będą sobie mogli fajkę ćmić, choć w samym kościele już nie, ale za to i tak odpaloną od wiecznej lampki, bo to przecież jegomościa nic nie kosztuje.

kolaż zmontowałem ze zdjęć wyjętych z sieci