Dzisiaj Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Chodzi o co najmniej 25 tysięcy pomordowanych rodaków – od lwowskich profesorów w 1941 poczynając, aż po Krwawą Niedzielę i cały lipiec 1943 oraz wszystko to co, działo się do roku 1947 włącznie.
– Oni nas mordowali, a my im teraz pomagamy! – usłyszałem dzisiaj.
To nie jest dobry punkt widzenia. Z dwóch powodów.
Po pierwsze: przy pełnej świadomości tego, co dokonało się 80 lat temu, wobec obowiązku dociekania prawdy, dzisiejszy dzień w pierwszej kolejności jest Dniem Opłakiwania, Dniem Ofiar. Dzisiaj nie wypada okradać z pamięci Ofiary, żeby kierować ją w stronę katów. Dziś – to nie znaczy w ogóle, to oczywiste.
Po drugie: to również dzień pamięci o Sprawiedliwych. Na taki tytuł zasługują Ukraińcy, którzy ostrzegali, pomagali w ucieczce i ukrywali Polaków. W każdym narodzie, obok zbrodniarzy, znajdą się także Sprawiedliwi. W ich i w naszym też. Nie mamy polskiego Jad Waszem. Nie mamy ogrodu z drzewkami pamięci – jak Izrael dla tych, którzy ratowali Żydów z Holocaustu. Pomagając dzisiejszym uciekinierom z Ukrainy nie uniewinniamy zbrodniarzy, ale okazujemy wdzięczność Sprawiedliwym. A tylko ludzie małostkowi będą przeliczać która liczba większa – tych Sprawiedliwych sprzed 80 lat, czy tych obecnych ukraińskich uchodźców.
„Przerobiliśmy” temat Auschwitz, Dachau, Majdanka i innych takich miejsc. Kupujemy lekarstwa koncernu, który podczas wojny produkował cyklon B. Używamy kosmetyków produkowanych przez potomków szaleńca, co w laboratorium w Danzig warzył mydło z ludzkiego tłuszczu. Po naszych drogach jeżdżą samochody tych samych marek, które woziły hitlerowskich notabli i ciężarówki koncernów wówczas montujących samochody, na których w hermetycznie zamkniętych ładowniach uśmiercano spalinami setkę ludzi za jednym kursem.
Być może cała ta sprawa w wojną, z uciekinierami, z okazywaniem im pomocy, to właśnie sposób, żeby „przerobić” Wołyń… Któż to wie?