Mercedesem

…to nie tylko tytuł. Ale również odpowiedź na pytanie, jakim samochodem jeździłaby Matka Boska dzisiaj?

Od razu zastrzegam sobie, że nie mam zamiaru uprawiać kryptoreklamy. Nie jest to także materiał sponsorowany ani lokowanie produktu. Po prostu: garść – może nico zaskakujących ciekawostek.

Daimler
Pierwszy w historii wyścig samochodowy (22 lipca 1894 r.) na liczącej 126 km trasie z Paryża do Rouen wygrały ex aequo pojazdy marki Peugeot i Panhard. Ten drugi napędzany był silnikiem skonstruowanym przez Gottlieba Daimlera. Ten niemiecki inżynier miał już za sobą budowę motocykla oraz paru samochodów. Ale to rzęchy były. Tylko silnik się nadawał do rajdów. A Panhard z daimlerowskim silnikiem wygrywał kolejne rajdy.

Jellinek
Ich fascynatem był austriacki konsul generalny Emil Jellinek, rezydujący w Nicei. Poczuł sentyment do produktów Daimlera tak głęboki, że w 1897 roku kupił sobie jeden z jej wyrobów samochodopodobnych. Automobil był dobrej jakości, ale osiągi były mizerne. Gdyby go tak trochę podrasować, ulepszyć, wzmocnić… No i nazwę zmienić. Bo jak we Francji, niespełna trzy dekady po pamiętnej wojnie z Prusami, można sprzedać cokolwiek, co nazywa się „Daimler”?

Trzy tuziny
Jelinek miał głowę do interesów. Dorobił się bajecznego majątku na spekulacjach giełdowych. A teraz zwęszył interes samochodowy. Udał się więc do Daimlera i zaproponował, że na początek sprzeda mu trzy tuziny jego samochodów wśród spragnionych technicznych nowinek nuworyszy kwaterujących na Lazurowym Wybrzeżu. I to od ręki, za żywą gotówkę. Tylko Daimler musi spełnić dwa warunki: skonstruować zupełnie nowe auto o przyzwoitych osiągach, a nie wóz drabiniasty napędzany silnikiem w kształcie mechanizmu zegara kościelnego oraz nazwać toto coś jakoś inaczej, nie po niemiecku.

Pecunia
Daimler warunki przyjął. Pecunia non olet. A „pecunia” czyli wartość kontraktu to było – w przeliczeniu na dzisiejsze jednostki miary monetarnej – coś ponad 3 miliony euro. Samochód skonstruował Wilhelm Maybach. Po raz pierwszy zastosowano w nim rozwiązania, używane w motoryzacji do dziś. Na przykład chłodnicę o strukturze plastra miodu (8000 kanalików) z wiatrakiem działającym podczas jazdy z niewielką prędkością. Albo hamulec uruchamiany pedałem (wcześniej – jak w dorożce – była tylko dźwignia ręczna). Silniczek był fajny. Niewyżyłowany. Przy blisko 6 litrach pojemności dawał 35 kM. A ważył tylko 230 kg. Napęd przekazywała skrzynia czterobiegowa (plus wsteczny), dołączana za pomocą sprzęgła. Dziś to jest oczywiste. Ale wówczas…

Pierwszy Mercedes pojawił się jesienią 1900 roku.

Córka
No i ta nazwa. Jellinek nie czekał na inwencję Daimlera. Sam złożył propozycję. To było imię jego córki – Mercedes. Niezbyt francuskie, bo hiszpańskie. Ale też nie niemieckie. W dodatku ładne i wpadające w ucho. Wkrótce stało się sławne, bowiem Jellinek osobiście zaczął startować w coraz bardziej popularnych rajdach, rozsławiając Mercedesa. W marcu 1901 r. wygrał nim wyścig w Nicei. Zamówienia posypały się jak z rękawa. A famę przypieczętowała klientela, wśród której znaleźli się między innymi John Rockefeller (największy majątek w historii – 660 mld dolarów) oraz John Morgan (ten od General Electric i U.S. Steel).

Autotest
Austriacki konsul Jellinek był usatysfakcjonowany. Wszedł w skład rady nadzorczej wytwórni, do swojego nazwiska dołączył też nazwę marki i przez ostatnie 15 lat życia podpisywał się „Jellinek-Mercedes”. 9 lat po zbudowaniu pierwszego Mercedesa otwarto salon firmowy na obecnym terytorium Polski, to jest – naturalnie – w Krakowie. Chociaż nasi interesowali się nim już wcześniej. W 1903 roku krakowski „Czas” zamieścił test Mercedesa, wykonany na dystansie 5500 km. Najważniejsza w grodzie pod Wawelem refleksja, po jego zakończeniu, była taka, że przejechanie jednego kilometra tym cudem kosztowała, jak skrzętnie obliczono, 48,86 halerza, to jest o całe 1,86 halerza więcej, niż przetelepanie się na dystansie jednego kilometra miejscówką w wagonie pierwszej klasy CK kolei.

Emil Jellinek i jego ukochana córka Mercedes. Zmarła w wieku 40 lat. Na gruźlicę.

Łaski Pełna
A, na koniec jeszcze kwestia Matki Boskiej. Mercedes – to imię pochodzenia hiszpańskiego o konotacjach Maryjnych. Hiszpanie są zakręceni na punkcie Najświętszej Panienki. Najsłynniejsze miejsce Jej kultu, to Bazylika Nuestra Senora del Pilar (Matki Bożej na Kolumnie). Więc swoim dziewczynkom Hiszpanie dają na imię nie tylko „Maria”, ale także „Pilar” (tak ma na imię jedna z bohaterek „Komu bije dzwon” Hemingwaya, tudzież łódź autora). Albo używają imienia Concepcion – to znaczy dosłownie „poczęcie” i odnosi się do Niepokalanego Poczęcia NMP (tak nazywa się jedno z miast w Chile). Idą w tej onomastyce jeszcze dalej i nadają dziewczynkom także imię „Resurrecion”, czyli „Zmartwychwstanie”. W tej kategorii lokuje się także imię córki pana Jellinka. Otóż „Mercedes” pochodzi od określenia „Maria de las Mercedes”, co oznacza Maryję Pełną Łaski – tym imieniem nazwał Ją anioł Gabriel w scenie Zwiastowania (Łk 1,28).

Papamobile
Tak więc na widok samochodu z trójramienną gwiazdą (oznaczającą używanie zdobyczy motoryzacji w powietrzu, wodzie i na lądzie), może nie od razu należy sięgać po różaniec. Ale warto wiedzieć, że właśnie to logo dumnie prezentują otwarte samochody, których kolejni papieże używali do przejazdu wśród wiernych podczas pielgrzymek czy audiencji na Placu Świętego Piotra.

[zdjęcia pochodzą z domen publicznych]