Pisałem te rozważania nie myśląc o ludziach, którzy wierzą. Ale o tych, co się boją.
To jest Droga Krzyżowa człowieka przeżywającego strach. Jeżeli Twoja wiara silniejsza jest niż lęk – daruj sobie. Nie czytaj tego. Nie oglądaj. Jeżeli się boisz – pamiętaj, jest nas więcej.
Grafikę pożyczyłem od Jerzego Dudy-Gracza. To część jego Jasnogórskiej Golgoty.
Stacja 1.: Sąd.
Boję się, co powiedzą inni. Że skrytykują, wyśmieją, wytkną palcami. Że nie docenią. Nie zrozumieją. Że są głupi. Wolę umyć od tego ręce.
Stacja 2.: Krzyż.
Boję się: że się spocę, że mnie zawieje, że mi nie zapłacą. Boję się, że się zmęczę. Że nie będzie łatwo. Chociaż może będzie warto.
Stacja 3.: Upadek.
Boję się, że się potknę, przewrócę, potłukę. Że się nie uda. Że będzie więcej szkody, niż pożytku. Że się zepsuje, zużyje, że mi braknie. Że muszę rzucić ziarno, żeby wyrosło źdźbło z kłosem.
Stacja 4.: Matka.
Boję się o bliskich. Nie obchodzą mnie inni, obcy. Naiwnie myślę: mnie, ani nikogo z moich to nie spotka. Nie zachorują, nie ulegną wypadkowi. Niezniszczalni. Jak ja.
Stacja 5.: Szymon.
Boję się, że się w coś wpakuję. Że mnie ukarzą, do czegoś zmuszą. Boję się szantażu. Boję się podnieść wzrok, zwrócić uwagę, wypowiedzieć swoją opinię.
Stacja 6.: Weronika.
Boję się kontaktu z potem, krwią, z bólem, z ciałem, z człowiekiem. Brzydzę się. Wzdragam. Że się upaprzę, zarażę, poplamię, zbrukam. Jakbym sam był nieskazitelny.
Stacja 7.: Upadek.
Boję się, że nie dotrwam do końca. Że się poddam, załamię. Że mi braknie sił. Swoją bezczynność usprawiedliwiam przekonaniem, że gdybym miał nie dokończyć, to lepiej w ogóle nie zaczynać.
Stacja 8.: Płaczki.
Boję się łez. Nie mam pojęcia, o co ryczysz. Przecież ja tylko powiedziałem prawdę. Nie rozumiem łez. Wstydzę się własnych, obruszam się na cudze. Z tobą tak zawsze. Lepiej się nie odzywać.
Stacja 9.: Upadek.
Boję się, że nie wstanę: z łóżka, z krzesła – tak zwyczajnie – z ziemi, z rowu – kiedy się przewrócę. Że będę zupełnie świadomy, będę słyszał i widział wszystko. I nie będę w stanie poruszyć ręką ani nogą. Nawet słowa nie wypowiem.
Stacja 10.: Nagość.
Boję się zawstydzenia. Że źle zapnę guziki. Albo skarpetki ubiorę nie do pary. Boję się obnażenia moich wad, słabości, drugiego dna, podtekstów, ukrytych pragnień. Że mnie ktoś przejrzy, zdemaskuje, rozgryzie. Że będę nagi.
Stacja 11.: Gwoździe.
Boję się, że będzie bolało. Mogę nie jeść. Mogę nie pić. Nawet mogę nie dospać. Ale żeby mnie nie bolało. Nie zniosę. Nie wytrzymam. Oszaleję. Proszę. Zrobię wszystko. Obiecuję.
Stacja 12.: Śmierć.
Boję się, że będę wtedy sam. Że nikt nie ujmie mnie za rękę. Nikt nie pogłaszcze po głowie. Słabym głosem zawołam – jak wszyscy – „mamo”. Kiedy będę umierał.
Stacja 13.: Opłakiwanie.
Boję się, że będę dla kogoś ciężarem. Że sprawię komuś kłopot. Że ktoś będzie mnie musiał karmić, zmieniać mi pieluchy. Użerać się ze mną na starość. Że będę głuchy. Że niedowidzę. Że będą mnie mieli dość.
Stacja 14.: Grób.
Boję się, że się obudzę. Wiem, że to głupie. Ale to mój strach. Najlepiej, żeby mnie spalili. W garniturze z bibuły. W tekturowych butach. Wówczas będę miał pewność. Najwyżej Stwórca ulepi mnie jeszcze raz. Na pewno.
Zakończenie
Tylko szaleńcy się nie boją. Lecz mimo to idę. Mam nadzieję, że zostanie mi to policzone jako akt odwagi.