Pałac Kultury i Nauki, choć to element napływowy, w panoramie Warszawy jest znakiem rozpoznawczym. Identycznie rzecz ma się z Meczetem Skały w Jerozolimie.
Po pierwsze z tego meczetu jest taki meczet, jak z Pałacu Kultury Pałac. Ściśle rzecz biorąc ów budynek muzułmanie nazywają Qubbat es-Sakhra (a Żydzi – Kippat ha-Sela), co znaczy „Kopuła na Skale”. Czasem mówi się także „Dom Skały”. Meczet jest miejscem zorganizowanej modlitwy. A Kopuła jest budowlą kryjącą kilka arcyciekawych historii.
Ta „skała”, która pojawia się w nazwie, to kamień węgielny świata. Na nim Najwyższy oparł fundamenty stwarzanej ziemi. Tutaj jest środek ziemi. Idealne centrum.
Tutaj była biblijna Moria (Rdz 22): na tej właśnie skale Abraham ułożył drwa i miał złożyć w ofierze swojego syna Izaaka.
Kiedy Dawidowi odbiło i przeprowadził statystyczny spis ludności, czego Najwyższy surowo zabraniał, właśnie na tej skale stanął anioł, który za karę poraził Izraela pandemiczną zarazą (2 Sm 24).
Skałę tę kupił od niejakiego Ornana król Dawid i zbudował ołtarz. Ołtarz miał tutaj pozostać, kiedy wokół Salomon wzniósł zapierającą dech świątynię.
W skale jest niewielka jaskinia, która ma otwór w suficie. Kiedy Abraham przybył tutaj z Izaakiem, na noc schronili się w tej jaskini. Podobno Abraham nie spał, tylko gapił się przez tę dziurę na niebo i myślał: „Panie Boże, co poszło nie tak? Przecież moje potomstwo miało być tak liczne, jak gwiazdy na niebie. A tymczasem mam tylko jedynaka. I Ty jeszcze upierasz się, że muszę Ci go złożyć w ofierze…?”
Kiedy Mahomet dosiadł swojego rumaka Baraqa, ten jednym susem znalazł się w Jerozolimie. Odpoczywał sobie w tej jaskini, w środku Skały. Aż przyszedł prorok Eliasz i chciał go zabrać do nieba. Ale coś poszło nie tak: nie trafił w tę dziurę tylko obok, i do dziś w tym miejscu pozostało wgłębienie po głowie Mahometa. Ale za drugim podejściem wszystko poszło już gładko. I Mahomet mógł szczęśliwie odbyć swój Miradź, czyli zwiedzanie nieba.
Izraelici mówią, że przez tę dziurę wlała się do środka krew baranka, szczęśliwie ofiarowanego w zamian za Izaaka. A potem, gdy tutaj była świątynia, a na skale stał ołtarz, do wnętrza jaskini spływała krew zwierząt ofiarnych.
A jeszcze wcześniej wielki kawał tej skały oderwał się i zawędrował na pustynię w pobliże Egiptu. Stąd wzięła się tam góra Synaj, na której Najwyższy zawarł przymierze z Mojżeszem i jego ludem. To miał być trochę taki dział promocji Jerozolimy, gdzie później sprowadzono arkę i zbudowano świątynię.
Na końcu czasów – twierdzą Muzułmanie – na skale stanie Dżibril – czyli archanioł Gabriel i ogłosi sąd. A na czas sądu wokół porozwiesza się wagi i będzie się ważyć ludzkie uczynki.
Skała jest gadająca. Ma nawet swój język – taką nieregularną odnogę, która wcina się w posadzkę. Podobne skały wystające z posadzki znajdziemy w bazylice Ogrojca oraz w Tabdze – w kościele śniadania wielkanocnego czyli zjawienia Zmartwychwstałego wobec uczniów nad Jeziorem Galilejskim.
W Dzień Sądu Kaaba – Czarny Kamień z Mekki – przybędzie do Jerozolimy i połączy się ze Skałą.
Oprócz odcisku głowy Mahometa w Skale jest jeszcze odcisk stopy Eliasza i dłoni archanioła Dżibrila.