Tomek „Niewiadomek”

Rzecz o apostole, który łączy Piotrków Trybunalski z Indiami a być może nawet z Paragwajem.

Co wiadomo o apostole Tomaszu?

Nowy Testament wspomina go siedmiokrotnie. Jest przeciętniakiem: na liście apostołów jest zawsze gdzieś w środku. To znaczy, że nie został powołany do grona Dwunastu ani zaraz na początku, ani też nie na końcu. Kiedy Jezus mówi, że pójdzie do Jerozolimy, gdzie niechybnie czeka go śmierć, Tomasz kwituje to jak typowy maruda: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć” (J 11,16). W czasie ostatniej wieczerzy Jezus oświadcza uczniom, że idzie do domu Ojca i że chyba wiadomo, którędy. A Tomasz na to: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” (J 14,5). Potem jest jeszcze genialna historia z Tomaszem, który nie wierzy kolegom, że widzieli zmartwychwstałego Jezusa (J 20,24-29), dopóki sam nie tylko Go nie zobaczy, ale jeszcze nie podotyka sobie Jego ran. I wreszcie Tomasz występuje w scenie spotkania Zmartwychwstałego nad Jeziorem Galilejskim. Jest świadkiem cudownego połowu 153 ryb oraz egzaminu z miłości, jaki musi zdać Szymon Piotr (J 21,1-23). To tyle wiadomo. A czego nie wiadomo?

Nie wiadomo, jak miał na imię?

Tomasz nie jest imieniem, ale przydomkiem, ksywą albo przezwiskiem. Aramejskie „Toma” oznacza to samo, co greckie „Didymos”, czyli „bliźniak”. Wielu apostołów ma przezwiska: Szymon – Piotr (Skała), Jakub i Jan – Boanerges (Synowie Gromu), drugi Szymon – Zelota (Gorliwy), Juda – Tadeusz (Odważny). Nawet w przypadku Judasza nie do końca wiadomo, czy chodzi o pochodzenie z Kariotu czy też o to, że był on Sykkariuszem (jednym z działających wówczas partyzantów-skrytobójców). Jeżeli Tomasz był bliźniakiem, to czyim? Gnostycy utrzymywali, że – o zgrozo – samego Jezusa. Inni, że miał brata albo siostrę. Ojcowie Kościoła tłumaczyli, że jest „bratem” Jezusa w tym sensie, że podobny, naśladujący go. Dlatego do 1969 roku obchodzono Tomasza 21 grudnia – tuż przed narodzeniem Chrystusa – żeby postawić go przed wiernymi jako tego, dzięki któremu Jezu rodzi się w sercach wiernych. Inna tradycja objaśnia, że Tomasz jest bliźniakiem dla ciebie i dla mnie – bo wiara polega na ostrożności i zadawaniu pytań – jak robił to Tomasz.

Nie wiadomo, kim był z zawodu?

Jedni mówią, że rybakiem. Inni – że budowniczym. Dlatego malują Tomasza z węgielnicą, czymś w rodzaju ekierki do odmierzania i wyznaczania kąta prostego ścian i innych płaszczyzn, żeby były – jak mówią w Galicji i na Śląsku – „do winkla”. A potem został apostołem.

Nie wiadomo, gdzie głosił Dobrą Nowinę?

Pierwsza wersja mówi o Bliskim Wschodzie, dzisiejszym Iraku. I że w IV wieku chrześcijanie stąd, wpatrzeni w Tomasza jak w święty obrazek wyemigrowali do Indii, być może nawet z jego relikwiami, tam szerząc nie tylko Ewangelię ale i kult Tomasza. Druga hipoteza utrzymuje, że Tomasz osobiście zawędrował do Indii. Tutejszemu królowi zbudował zamek – stąd ta węgielnica – a potem zaczęto go prześladować. Nawet gdzieś w okolicach Madrasu pokazują jaskinię z krzyżem, w której miał się ukrywać Tomasz, gdzie go wreszcie znaleziono, a pogański kapłan miał apostoła przeszyć włócznią. Dlatego Tomasz, jeśli nie z ekierką, to z włócznią bywa przedstawiany. Kolejna teoria utrzymuje, że Tomasz dotarł nawet do Chin i do Japonii. A już najbardziej ekstremalna – że przez ocean dotarł do Paragwaju, a stąd nawet do Peru. Peruwiański jezuita-misjonarz Antonio Ruiz de Montoya w XVII wieku napisał, że Tomasz dotarł z Ewangelią do „najbardziej obrzydliwych ludzi na świecie: Indian i Murzynów” (przepraszam, to nie ja wymyśliłem, to cytat) oraz że miejscowi wspominają, że setki lat wcześniej był tutaj ktoś, kto zapowiedział przybycie ojców, którzy przyniosą miejscowe ludności Dobrą Nowinę. Czego to ludzie nie wymyślą, żeby udowodnić, że mają rację. Przy okazji: w Peru wygrzebano podobno jakieś kamienie, na których są znaki przypominające hebrajskie litery. Te kamienie też miałyby być dowodem na obecność tutaj Tomasza.

Racjonalista

Tomasza rysuje się i rzeźni z tą węgielnicą nie tylko jako atrybutem budowniczego, ale także racjonalisty: człowieka, którzy wierzy mądrze, szuka argumentów, którego wiara nie jest naiwna i bezkrytyczna, ale opiera się na empirycznych fundamentach. W słynnej scenie w Wieczerniku, po której Tomasz zyskał kolejny przydomek, tym razem „Niewiernego”, apostoł – wbrew opiniom – nie kwestionuje zmartwychwstania, ale tożsamość Jezusa. Jako znak rozpoznawczy podaje rany po gwoździach i w boku. Można kogoś rozpoznać pop wyglądzie, głosie, zapachu. Jezusa rozpoznaje się po ranach. Nie ma ran – nie ma Jezusa. Ojcowie Kościoła – z Augustynem na czele – będą jeszcze tłumaczyć, że gdyby ktoś zarzucał Tomaszowi: przywidziało ci się, on miał w ręku żelazny argument: dotykałem Jego ran. Wzrok może mylić. Dotyk – nigdy.

Co robi Tomasz w Piotrkowie?

I na koniec coś o dacie i o Piotrkowie. Wspominano kiedyś Tomasza – jako się rzekło – 21 grudnia, przed samym Bożym Narodzeniem. Soborowym liturgistom zaczęło to przeszkadzać: bo Adwent, bo nie ten czas. Wiadomo: z terrorystą można negocjować, z liturgistą – nie. Więc zmienili datę obchodów na 3 lipca. Stąd wszystkie nasze Tomaszowe przysłowia są bez sensu, bo mówią o zimie: Na przykład: „Na świętego Toma siedź przy piecu doma”. Ale jest też „Przyjaźń nasza do świętego Tomasza”. Bowiem pod koniec XVI wieku powołano w Rzeczypospolitej ostateczną instancję sądową dla szlachty, zwaną Trybunałem. Ów zbierał się dla rozpatrzenia spraw między bracią szlachecką zawsze ma świętego Tomasza – 21 grudnia – w dwóch miejscach: w Lublinie (dla Małopolski i Litwy) oraz w Piotrkowie (dla Wielkopolski i reszty). Lublin pozostał Lublinem, a Piotrków – pewnie dla podniesienia rangi – nazwano ze względu na ów Trybunał – Trybunalskim. I święty Tomasz za tym stoi.

Wszystkim Tomaszom – imieninowe powinszowania!

{Grafika: fragment najsłynniejszego dzieła Duccio di Buoninsegny – Maestà, ołtarza w Sienie]