Gdybyś miał wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedziałbyś tej morwie „przesadź się w morze” i zrobiłaby to. Tylko po co komu przesadzanie morw?
Liście morwy białej żrą jedwabniki. A jej owoce leczą cukrzycę. W Biblii występuje natomiast popularna w tej części świata morwa czarna. Jej gałązkami żołnierze Antiocha pobudzali słonie to walki z partyzantką Machabeuszów (1 Mch 6).
Gorczyca ma ziarenka milimetrowe. U nas rosną z nich półmetrowe krzaczki, na Bliskim Wschodzie – krzewy sięgające nawet czterech metrów, obsiadywane przez ptactwo, które gustuje w tłustych ziarenkach, przez kucharzy przerabianych na musztardę. Gorczyca w Biblii pełni taką rolę, jak ziarnko maku w naszej kulturze: jest synonimem czegoś absolutnie najmniejszego.
Wróćmy do Jezusa. Jego podobieństwo o wierze jak ziarenko gorczycy i przesadzaniu morwy ma sens dwojaki. Najpierw jako semicka hiperbola. To znaczy: gdybyś miał minimalną ilość wiary, robiłbyś rzeczy niemożliwe, tak samo, jak przesadzanie morw. Morwy nie da się przesadzić. Złamać – owszem – pień ma dość kruchy. Na jej rozłożyste i głębokie korzenie, nie ma mocnych.
Ale jest jeszcze inny, ciekawy trop. Gorczyca w starożytności kojarzona jest z czymś dobrym. Jej oleiste ziarenka są pożywne i aromatyczne. W powszechnym mniemaniu chronią przed złem. Posiane w ogródku zapewniają jego właścicielowi dostatek i bezpieczeństwo. A kilka ziarenek gorczycy włożonych do poduszki, chroni przed koszmarami i głupimi snami – na przykład o tym, że się przesadza morwę w morze.
Morwa kojarzy się natomiast ludziom tamtych czasów z czymś złym. Rzucić komuś parę jagód morwowych pod drzwi, to sprowadzić nań kłopoty: niepokoje, kłótnię i niezgodę – zdarzały się takie przypadki.
I tutaj mowa o gorczycy i morwie nabiera nowego sensu: odrobina wiary jest źródłem siły wobec przeciwności, wobec zła i jakiegokolwiek nieszczęścia. Bez przesady. Nauka jest prosta: wiara i dobro mają sens, zło oraz ignorancja są bez sensu.