Marynarka i spodnie całe pochlapane krwią. Tak samo jak wspomnienia mojej mamy…
Zachodzę wieczorem do domu. Mama siedzi w fotelu przed telewizorem. Mowią o Marianie Turskim, że zmarł. Mama poruszona bardzo. Dopiero co z przejęciem ogladała obchody osiemdziesięciolecia wyzwolenia KL Auschwitz. Odżyły wspomnienia z rodzinnego Żabna.
– Za ścianą mieszkali Żydzi, Sztylowie. Sztyl miał sklep żelazny. Tata kupował u niego gwoździe i piłę do drewna. Bawiłam się że Sztylówną. Miała takie śliczne czarne, kręcone włosy.
– Jak miała na imię? – pytam.
– Nie pamiętam. To dawno przecież było. Grałyśmy w klasy. Wiesz: kwadraty rysowałyśmy na podwórku i trzeba było skakać. Jednego dnia przyszli Niemcy, żeby zabrać Sztylów. Chłopak, chyba brat tej mojej koleżanki, zaczął uciekać przez podwórze. Przebiegł ulicę i wskoczył na płot, za którym był ogród Sewerynów. Wiesz, tego Seweryna, który malował i był oficerem. Nie wrócił z wojny. Zamordowali go w Katyniu. Chłopak od Sztylów wdrapał się na płot i kiedy chciał przeskoczyć Niemiec strzelił do niego. I go zabił. Cały dzień wisiał zgięty w pół na płocie.
– Kto go zdjął?
– Nie wiem. Myśmy się bali. U Sztylów została tylko babka, staruszka. Nie wstawała z łóżka. Mama codziennie zanosiła jej zupę w rondelku. Bardzo dziękowała.
– Co się z nią później stało?
– Nie wiem. Pamiętam tylko, że Niemcy wszystkich Żydów spędzili na rynek. A potem ich zawieźli na cmentarz i tam zastrzelili…
I tak w mroźny wieczór mama siedzi w fotelu przed telewizorem. Pokój dzienny robi się Żabnem. Na podłodze Sztylówna z cudnymi włosami rysuje kwadraty do gry w klasy. Na sofie leży stara Żydówka, tylko czekać, a babcia stanie w drzwiach z rondelkiem zupy. Chłopak od Sztylów wraca do życia. Schodzi z płotu. Marynarka i spodnie całe pochlapane krwią. Tak samo jak wspomnienia mojej mamy…