Madonna przedporodowa

Józef już sobie poszedł – w czasach biblijnych nie ma porodów rodzinnych, nic tu po mężczyźnie.

Położna jeszcze nie dotarła. Tylko dwaj aniołowie zstąpili z nieba i odsuwają poły namiotu, by ukazać jego Lokatorkę – Miriam z Nazaretu, która lada moment urodzi Syna.

Brzuszek ma tak wielki, że aż musiała rozpiąć haftki sukni. Prawą dłonią próbuje pewnie uspokoić malucha, który już przebiera nogami, żeby przyjść na świat. Lewą ręką podpiera lędźwie – biedny kręgosłup, tak daje się we znaki z powodu ostatnich tygodni ciężaru brzemienności.

Urzeka twarz lada moment – Matki. Spokojne, opuszczone spojrzenie – zaraz skończy się stan, który już się nie powtórzy, nie będzie już odwrotu: Słowo stanie się Ciałem, ludzie będą je widzieć oczami i dotykać swoimi rękami. Zamieszka pośród ludzi – już stoi namiot, który rozbije między nimi. Nie dom, namiot – bo będzie tu tylko przez trzy dekady i troszkę. Cóż to jest wobec wieczności? Na płótnie namiotu purpurowego skrzy się złoto wyhaftowanych owoców granatowca. Ze względu na liczbę pestek, które kryją, uchodzi za symbol wiernych serc, którymi będzie władać Dziecię. Z powodu barwy soku, jakim są wypełnione – zapowiadają Jego mękę i krew przelaną na krzyżu.

Fresk uczynił Piero della Franceska. Do Madonny się przyłożył. Do namiotu i aniołów – już mniej. Wygląda to tak, jakby przy ozdobach i postaciach samych aniołów użył szablonów, odpowiednio je tylko obracając dla osiągnięcia efektu symetrii: identyczny układ gestów i figur wygląda jak odciśnięcie gigantycznej pieczątki.

W Toskanii XIV i XV wieku wizerunek Madonny Brzemiennej pojawiał się nierzadko. Nie wiadomo kto go uczynił jako pierwszy: Taddeo Gadddi, Bernardo Daddi a może Nardo di Cione? Oni swoim Madonnom w Ciąży dodawali jeszcze zawiązany pasek: znak gotowości na służbę Panu (niech będą przepasane biodra wasze – powie potem słuchaczom Jezus, być może mając przed oczami własną Matkę). Pasek zawiązany na nabrzmiałym nowym życiem brzuchu przecież uciska, nie pozwala o sobie zapomnieć. A poród jest jak rozwiązanie paska – stąd staje się jego synonimem.

Późniejsze legendy będą opowiadać, jako to Maryja Wniebobrana przez aniołów upuści ów pasek jako pamiątkę najcenniejszą w ręce Tomasza Apostoła, który szedł do Jerozolimy na pożegnanie z Matką Pana, ale jak zwykle się spóźnił. Della Francesca pasek ominął – może chciał ująć ostatnie odliczanie przed porodem?

Brzemienne toskańskie Madonny uspokajały przestraszone porodem młode matki. Były nadzieją także dla matek, które pragnęły dziecka. Fresk Madonny del Parto (od Porodu) zagrał cudownie także tę tęsknotę za macierzyństwem w scenie otwarcia filmu radzieckiego (sic!) reżysera Andrieja Tarkowskiego „Nostalgia”. Put*in Put*inem, ale ruskie filmy – przynajmniej niektóry – całkiem mądre są i piękne, budzą wrażliwość i dają do myślenia. W każdym razie – lubię to kino, za co z góry przepraszam oburzonych.

Scenę z „Nostalgii” Tarkowskiego można zobaczyć tutaj: