Życie pisze dziwne scenariusze: miał być ślub a skończyło się pogrzebem.
Biblijna Rachela była żoną Jakuba. Tak samo jak jej siostra Lea. Lea płakała przed ślubem a Rachela – po. Lea miała mdłe spojrzenie: wypłakała oczy, bo Opatrzność przeznaczyła jej za męża brata Jakubowego Ezawa, którego chyba nikt nie lubił poza jego własnym ojcem, Izaakiem. Niebiosa usłyszały płacz Lei i uczyniły ją żoną Jakuba. Tak samo, jak tydzień później jej siostrę – Rachelę. Kiedy Lea przestała płakać, bo nie wydano jej za mąż za człowieka, którego nie chciała, zaczęła płakać Rachela. Najpierw dlatego, że – w przeciwieństwie do swojej siostry – nie mogła zajść w ciążę. Potem jednak się udało. I urodziła Józefa – Ożywiciela Egiptu. Wstrzymała się z płaczem do czasy, kiedy bracia sprzedali Józefa kupcom madianickim, a do domu przysłali szatę Józefa umoczoną we krwi baranka, z wiadomością, że dziki zwierz rozszarpał chłopca. Rachela znów płakała. Aż do czasu, kiedy urodziła drugiego syna. To był ciężki połóg. Ból, krwawienie. Chciała nazwać chłopca „Benoni” – „Syn mojego cierpienia”. Ale Jakubowi się nie spodobało, albo źle usłyszał i dał mu na imię „Benjamin” – „Syn mojej prawicy”. Rachel przestała płakać, przestała oddychać, przestała żyć.
Choć echo jej płaczu nie zamilkło. Słyszano je, gdy Babilończycy prowadzili Izraelitów do niewoli, o czym wspomniał prorok Izajasz. I kiedy Herod kazał wymordować niemowlęta – jak cytuje Izajasza Ewangelista Mateusz. I także wtedy, kiedy miał być ślub a skończyło się pogrzebem.
Nava Applebaum miała wyjść za mąż 10 września 2003 roku za Chanana Sanda. Nava urodziła się w Ameryce, ale jej rodzina przeprowadziła się jakiś czas wcześniej do Izraela. Obowiązkową służbę wojskową odpracowała w hospicjum dla dzieci z chorobą nowotworową. Po ślubie chciała studiować chemię albo biogenetykę. Obiecała sobie i swoim podopiecznym, że musi wynaleźć lekarstwo na raka.
9 września z rana poszła do Mykwy – Halacha nakazuje pannie młodej dokonanie rytualnej kąpieli. Potem przez cały dzień pomagała w domu w przygotowaniach do weselnego przyjęcia. Wieczorem ojciec – Dawid, rabin i lekarz zarazem – wyciągnął ją z domu, żeby pogadać jak ojciec z córką. Wybrali Cafe Hillel – bar kawowy popularnej tam sieci. Akurat wchodzili, gdy przed drzwiami pojawił się Ramez Abu Salim – wysłany tutaj przez Hamas, owinięty pasem z ładunkiem wybuchowym pod ubraniem. Zauważył go ochroniarz Alon Mizrahi. Nim zdążył wyciągnąć broń zamachowiec zdetonował ładunek. Zabił siebie i siedmioro innych, w tym Dawida Applebauma, który pracując w pogotowiu niemal każdego dnia udzielał pomocy ofiarom terroryzmu i jego córkę Navę, która nazajutrz miała mieć ślub. Tymczasem nazajutrz urządzono ich pogrzeb.
W domu pozostał strój ślubny Navy. Nie zmarnował się. Spódnicę krawcy przerobili na baldachim, pod którym narzeczeni biorą ślub. A suknia służy jako okrycie na zwój Tory przechowywany w Mauzoleum płaczącej Racheli przy drodze z Jerozolimy do Betlejem. Kilka dni po zamachu jakaś para narzeczonych urządziła swój ślub z ceremonią Szewa brachot (Siedem błogosławieństw) przed zniszczonym wybuchem wejściem do kawiarni Cafe Hillel. A później zdarzało się to coraz częściej. Przecież miłość silniejsza jest niż śmierć.