A w Meksyku mają dzisiaj swój Prima Aprilis.
Nie, nie pierwszy kwietnia, ale święto Świętych Młodzianków – tak mówi się u nas, u nich „Niewiniątek” – jest w krajach hiszpańsko języcznych okazją do dworowania, robienia kawałów, zwodzenia i oszukiwania dla zabawy. Co kraj, to obyczaj. Skądinąd Rzeż Niewiniątek stawia pytania i pobudza do szukania odpowiedzi na nie.
Czy faktycznie doszło do rzezi?
Historycy nie są co do tego pewni, gdyż poza Mateuszem Ewangelistą nikt, nawet żaden z pozostałych Ewangelistów o tym nie wspomina. Milczy też w tej sprawie historyk żydowski Józef Flawiusz. Nie oznacza to jednak, że do rzezi nie doszło, ale raczej – co dla nas współczesnych może być przerażające – nikt na pogrom chłopców z Betlejem nie zwrócił większej uwagi. Jak to możliwe?
Po pierwsze: król był panem życia i śmierci. Mógł każdego – bez względu na wiek i stan – bezkarnie pozbawić życia. Herod skrzętnie korzystał z tego prawa, szafując śmiercią na lewo i prawo. Miał na sumieniu śmierć setek podejrzewanych o spisek, nadto swoich synów a nawet ukochanej żony i – pewnie mniej ukochanego – teścia. Podobno sam August miał powiedzieć, że lepiej być świnią niż synem Heroda. Stwierdzenie to nawiązuje do faktu, iż Herod przestrzegający – przynajmniej na pokaz – przepisów żydowskich nie jadał wieprzowiny.
Po drugie: życie dzieci w świecie starożytnym niewiele było warte. Grecy zabijali cherlawe czy kalekie niemowlęta. Obywatele rzymscy mieli prawo niechciane dziecko porzucić na progu domu – może ktoś sobie je weźmie, a jeśli nie, to niech umiera. W biblijnej Księdze Wyjścia (Wj 1) słyszymy o chłopcach z Narodu Wybranego, których faraon nakazał uśmiercać zaraz po urodzeniu, co miało stanowić zapowiedź „naszej” rzezi niewiniątek. Tak więc śmierć, nawet z ręki siepaczy, maleńkich chłopców nie była wówczas czymś szczególnie godnym odnotowania.
Ile było ofiar?
Betlejem z przyległościami liczyło w czasach Heroda coś około 1000 mieszkańców. Chłopcy w wieku do dwóch lat stanowili zapewne niewielką cząstkę tej populacji. Bibliści skłaniają się do pierwotnych szacunków, opiewających na 20-30 ofiar. Chociaż w przeszłości, zwłaszcza za sprawą św. Hieronima, mówiono o znacznie większej liczbie pomordowanych. Górna granica szacunku sięgnęła nawet apokaliptycznej liczby 144 tysięcy.
Jednak ani brak wzmianek w innych źródłach, ani też prawdopodobnie stosunkowo niewielka liczba ofiar nie stanowią wystarczającą mocnego dowodu na to, że do rzezi mogło nie dojść. Zwłaszcza, gdy wziąć pod uwagę zestaw tego, co Herod i tak ma na sumieniu. Na koniec nakazał, aby po jego śmierci zamordować kolejnych 300 znamienitych obywateli – żeby w czasie pogrzebu Heroda ludzie płakali. Nieważne, że nie po nim. Liczy się przecież każda łza.
Kim byli?
Maleńkie ofiary Heroda określano mianem „chłopców”, „dzieci”, „młodzianków” – ta nazwa przyjęła się we współczesnej polszczyźnie – albo „niewiniątek”. Od tego ostatniego określenia wziął się meksykański zwyczaj: można płatać w tym dniu figle, uchodząc za niewiniątko. Figle są różne: od kartek z głupimi napisami, przypinanych na plecach aż po polewanie przechodniów zimną wodą. Pożyczonych w tym dniu pieniędzy nikt nie odda, więc chwilowo lepiej nie silić się na litość. Udawanie niewiniątek praktykuje się w całej Ameryce Łacińskiej i w Hiszpanii.