Dlaczego wygląda jak małolat, który namawia do spożywania alkoholu?
Janek jest moim idolem, bo sporo pisał: Ewangelię, Apokalipsę i trzy listy. W jednym z nich pomieścił takie słowa: kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1 J 4,20). Święta prawda.
Wygląd ma młodzieńca, bo chciano go umęczyć z powodu przynależności do Chrystusa. A zamiar był, by uczynić to z fasonem. Pod ogromną kadzią, rozpalono ogień, aż zagotował się wypełniający ją olej. Do niego wrzucono Janka. Wrzący olej jednakże nie tylko nie uczynił mu żadnej szkody, ale jeszcze odmłodził i w zupełności wygładzić jego skórę. Z powodu tak odzyskanego, chłopięcego wyglądu, pozwalam sobie nazywać go – po prostu – Jankiem.
Janek trzyma w ręku kielich. Kolejna legenda mówi, iż chciano go otruć śmiertelnie spreparowanym winem. Między ustami a brzegiem pucharu Janek pobłogosławił naczynie (nasz Janek wykonuje ów gest dwoma złączonymi palcami, symbolizującymi boską i ludzką naturę Jezusa). Ów gest zaś zneutralizował pomieszany z winem jad. I z tego powodu na świętego Janka święci się wino, które w przekonaniu pobożnych, jest lekarstwem. A – jako, iż o skuteczności lekarstwa decyduje nie tylko jego skład, ale także sposób zażywania – Janek, choć namawia do spożywania, jednocześnie nawołuje – zapewne – do umiaru. Wszak sam Paracelsus twierdził, iż każda substancja jest jednocześnie i lekarstwem i trucizną, a skutki jej działania zależą od dawki.
Ten konterfekt Janka powstał grubo ponad pół tysiąca lat temu w pracowni, którą opiekował się Wit Stwosz. I jest częścią większej całości – obrazu Matki Boskiej Świętojańskiej, zdobiącego kościół parafialny w niegdysiejszych Biertułtowicach, późniejszych Komorowicach, które onegdaj były samodzielną gminą, zaś cztery dekady temu uczyniły zaszczyt Bielsku-Białej, pozwalając mu się włączyć w obręb miasta. Kalendarz wspomina Janka 27 grudnia.