Czy o człowieka można zagrać „w marynarza”?
Takiego zdania był najwyraźniej Hendrick ter Brugghen, pierwszy niderlandzki naśladowca Caravaggia. Wystarczy spojrzeć uważnie na jego „Powołanie Mateusza”. Co się dzieje na malunku?
Mateusz z trzema współpracownikami siedzi w komorze celnej – czyli w punkcie poboru opłat podatkowych – w Kafarnaum. Jak w sam raz weszli tutaj Jezus i Piotr. Są widać tylko połowę, resztę ucina rama obrazu. Fajny zabieg, by pokazać dostępne zmysłom człowieczeństwo Chrystusa. Jego bóstwo pozostaje niewidoczne. W pojedynku na osoby mamy 2:4 dla celników (tak się tłumaczy tę profesję na język polski, choć faktycznie chodzi o poborców wszelkich opłat na rzecz rzymskiego cesarza). Ale nas interesują dłonie. Jezus kieruje palec wskazujący na Mateusza: „chodź!”. Mateusz palec wskazujący prawej dłoni kieruje na siebie: „kto? Ja?”. A więc dwa palce są za Mateuszem – żeby poszedł za Jezusem. Siedzący po jego lewej dwaj inni celnicy wskazują tymczasem na leżące na stole pieniądze: „stary, zobacz jak dobrze nam idzie, chcesz zostawić całą tę kasę?”. Do tej chwili w pojedynku na palce mamy remis 2:2 – 2 za Jezusem i 2 za kasą. O wyniku rozgrywki zdecyduje palec wskazujący lewej ręki samego Mateusza. Póki co właściciel kieruje go w stronę leżących na stole pieniędzy. Ale jakoś bez przekonania. A jeśli przyjrzeć się uważniej, chyba nawet zaczyna się wycofywać i zaraz podniesie go także w swoją stronę. Dobra, żeby widza nie trzymać w napięciu zróbmy spojler: tak historia skończy się tak, że kasa przegra z człowiekiem: Mateusz zostawi wszystko i pójdzie za Jezusem. Tyle wiemy z Ewangelii.
Czy jeszcze coś poza tym? Niewiele. Mateusz jest autorem jednej z czterech Ewangelii. Osobiście głosił ją w Etiopii, gdzie poniósł śmierć męczeńską. Czczą go jako swojego patrona bankowcy, księgowi, pracownicy skarbówki i celnicy. Od X wieku relikwie apostoła znajdują się w Salerno. Ale miejsce to nigdy nie urosło do rangi jakiegoś specjalnego sanktuarium, jak na przykład Wenecja ze swoim świętym Markiem.
Nie potrafię oprzeć się pokusie, by w charakterze bonusa nie dorzucić jeszcze ciekawostki o tym, że Mateusz lubi liczby (coś z poborcy fiskalnego w nim zostało). Wystarczy pod tym kątem prześledzić jego Ewangelię. Najpierw „2” – Mateusz pisze o dwóch opętanych (8, 28), dwóch niewidomych (20, 29-34), dwóch fałszywych świadkach (26, 60). Dalej jest „3” – w rodowodzie Jezusa są trzy grupy przodków (1, 12–17), Józefa trzykrotnie nawiedza anioł we śnie (1, 18 – 2, 23), Jezus jest trzykrotnie kuszony (4, 1–11) i Piotr trzy razy wypiera się znajomości z Jezusem (26, 69–75). Wreszcie „7” – siedem próśb zawiera modlitwa „Ojcze nasz”, siedem wielkich przypowieści znajduje się w rozdziale 13., przy okazji cudów spożywczych mamy siedem chlebów i siedem koszy ułomków (15,34–37), siedem złych duchów (12,45), siedem „biada” wypowiedzianych przeciwko faryzeuszom (rozdział 23), a w kwestii przebaczenia jest mowa o tym, iż należy je okazać nie tylko siedem, ale aż siedemdziesiąt siedem razy (18,21-22).