Łucja – miskę z oczami, Agata – piersi na tacy, Piotr – klucze a Wojciech – wiosło. Różne dziwne rzeczy trzymają w ręku święci. Ale piątego czerwca wygrywa Bonifacy. Jego atrybutem jest książka nadziana na miecz, jak kiełbasa na rożnie.
Boniego papież wysłał do Fryzji – na pogranicze obecnej Danii, Niemiec i Holandii. To były tereny już zewangelizowane, ale wciąż jeszcze słabo: chrześcijaństwo mocowało się w zapasach z pogaństwem. Boni miał przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Ewangelii. W ramach owego przechylania szali ściął święty dąb dedykowany Thorowi. W ramach akcji odwetowej pogańska bojówka zrobiła najazd na obozowisko misjonarza. Jeden z oprychów zamachnął się na niego mieczem. A Bonifacy odruchowo chwycił za księgę Ewangelii, żeby się zasłonić przed ciosem. Księga nie pomogła. Miecz przebił ją na wylot, a ponieważ długi był wyjątkowo, zdołał jeszcze serce przeniknąć, zmieniając biskupa w męczennika. Może ktoś to widział. Albo przy ciele Boniego znaleziono zakrwawioną księgę z wciąż tkwiącym w niej mieczem i tak odtworzono przebieg dramatu.
[Obrazki Bonifacego znalezione w sieci]