To rodzaju ogródków działkowych z cmentarzem i miejscówkami po milion dolarów.
To był niewielki sad drzew oliwnych, jedne z wielu, jakie bogatsi mieszkańcy Jerozolimy uprawiali na dole zachodniego zbocza Góry Oliwnej, naprzeciw wzgórza Świątyni. Sama nazwa „Getsemani” oznacza tłocznię oliwy: walec z kamienia, który toczy się wkoło po ogromnej, kamiennej misie, wytłaczając sok z wrzucanych tutaj oliwek.
Ogród należał – podobnie jak sala na górze zwana Wieczernikiem – do rodziny ewangelisty Marka. Po ostatniej wieczerzy Jezus przyszedł tutaj z uczniami, żeby się modlić. W miejscu Jego modlitwy zbudowano kościół. Fundusze na jego wzniesienie płynęły z całego niemal świata, więc nazywa się go dziś Bazyliką Narodów. W samym centrum budowli, tuż przed ołtarzem, znajduje się kawałek nieco wybrzuszonej skały – wkomponowanej w posadzkę i oprawionej niskim, kutym płotkiem w kształcie cierniowych gałęzi. To właśnie o tę skałę miał się wspierać Jezus modlący się i pocieszany przez anioła.
Przy Bazylice narodów do dziś rosną oliwki. To są niezwykle wiekowe drzewa o żywotności kilku tysięcy lat. Ze starych pni wyrastają po prostu nowe konary. I owocują. Tak więc niektóry z obecnie tam rosnących spokojnie mogą „pamiętać”, jak widziały modlącego się Jezus. I dlatego Getsemani jest jednym z najfajniejszych, bo zarazem najprawdziwszych miejsc w Ziemi Świętej.Dojrzałych oliwek się nie zbiera, ale strząsa, na rozciągnięte pod drzewem płachty. Ktoś tylko musi się wspiąć i mocno potrząsnąć gałązkami. Z drewna oliwnego toczy się paciorki różańca i rzeźbi święte figurki. Ale to tylko z gałęzi, które szybko odrastają, bo ścięcie całego drzewa, które rodzi owoce, traktowane jest na równi z morderstwem.
Z drewna oliwnego – jak chce tradycja – wykonany był „titulus” – deska, na której Piłat kazał napisać winę Jezusa („Król Żydowski”) i umieścić na krzyżu.
Góra Oliwna to nie pojedynczy szczyt, ale pasmo o długości 1,6 km z trzema wierzchołkami. Tutaj schronił się król Dawid, uciekający przed siłami swojego zbuntowanego syna Absaloma. Absek nie przeżył wojny domowej. Natomiast inny syn Dawida i zarazem jego następca – Salomon – namówiony przez swoje żony-poganki wzniósł tutaj ołtarz dla zacnych bożków pogańskich: Kemosza, Milkoma i Asztarte.
Na górze Oliwnej Jezus nauczył swoich „Ojcze nasz”, co upamiętnia osobny kościół z tablicami, ukazującymi tę modlitwę w ponad 60 językach. Dwie są nasze: po polsku i po kaszubsku. Stąd Jezus wstąpił do nieba. Ale miejsce tego wyczynu przechwycili muzułmanie i dziś stoi na nim niewielki, aczkolwiek nieużywany meczet. Na górze Oliwnej – jak chce legenda – apostołowie ułożyli także pierwsze wyznanie wiary, zwane „Składem Apostolskim” – czyli „wierzę”, które odmawiamy przy pacierzu.
Obok kościoła karmelitanek, upamiętniającego „Ojcze nasz” jest kamienny tron. Kto na nim usiądzie, będzie miał odpuszczone grzechy. To tylko taki niegroźny zabobon, ale na wszelki wypadek siadają wszyscy.
Z góry Oliwnej wyjdzie Mesjasz. Zadmie w szofar – róg, jeden z tych, które zostały po baranku złożonym w ofierze przez Abrahama w zamian za jego syna Izaaka. A w Dolinie Jozafata, które oddziela górę Oliwną od wzgórza świątynnego rozpocznie się wówczas sąd nad światem. Dlatego na zachodnim zboczu góry Oliwnej są cmentarze – arabski i żydowski. Ci, co tutaj są pochowani, będę mieli na ten sąd najbliżej. I na pewno się nie spóźnią, zanim brama rajska na powrót się zatrzaśnie z hukiem. Nie wiem, jak na cmentarzu arabskim. Ale na żydowskim jest jeszcze trochę wolnego miejsca. Można sobie taką miejscówkę obstalować. Trzeba tylko być Żydem. I zapłacić. Milion dolarów, podobno.