Czy to możliwe, że dożył 300 lat?
Król Egiptu Ptolemeusz II Filadelf w bibliotece w Aleksandrii zgromadził wszystkie księgi ówczesnego świata z wyjątkiem świętej Księgi Izraela. Sprowadził więc z Jerozolimy uczonych mężów, którzy mieli zapisać przełożoną na język grecki – powszechnie wówczas znany – Biblię. Mędrców było 70. Przez 70 dni pozostali każdy w swojej izbie gorliwie pracując. A gdy skończyli okazało się, że każdy z nich słowo w słowo jednako przełożył Księgę na język grecki. Na pamiątkę tego cudownego tłumaczenia – liczby tłumaczy i liczby dni, których potrzebowali, grecką wersję Biblii nazwano Septuagintą.
Niewiele brakło, a przekład nie byłby jednolity. I to tylko z powodu jednego słowa. Jeden z tłumaczy, gdy doszedł do proroka Izajasza, zawahał się nad tłumaczeniem proroctwa wygłoszonego wobec króla Achaza: dziewica pocznie i porodzi syna (Iz 7,14). Jak dziewica może począć i porodzić? Może to zrobić kobieta, mężatka, która właśnie przez to traci dziewictwo. I zamiast „dziewica” zapisał „niewiasta”, mrucząc pod nosem: chciałbym zobaczyć tę dziewicę i jej dziecko! Wtedy stanął przed nim anioł i powiedział: zobaczysz.
Musiał na spełnienie anielskiego proroctwa czekać dwa i pół wieku. Mając już prawie 300 lat naprawdę pragnął umrzeć. Ale oto pewnego dnia usłyszał głos anielski, który nakazał mu zebrać się i pójść do świątyni. Wiedział, co to oznacza: ujrzał Dziewicę, wziął w ramiona jej Dziecko i z ulgą westchnął: teraz, o Panie, pozwól mi wreszcie umrzeć.
Historii tej daremnie szukać w Piśmie Świętym. Opisuje ją apokryf – starożytna, choć znajdująca się już poza kanonem biblijnym, apokryficzna Ewangelia Arabska Jana. Owym tłumaczem wątpiącym miał być Symeon. Jego imię znaczy „Bóg wysłuchał”. Czy to możliwe, że dożył tak niewyobrażalnego wieku? Któż to wie, u Boga wszystko jest możliwe. Inne legendy mówią, że Symeon miał „tylko” 120 lat, a T.S. Eliot w „Pieśni dla Symeona” daje mu zaledwie osiemdziesiątkę i wkłada w usta wzruszające słowa: „Mój żywot przed podmuchem śmierci już się nie obroni, lekki jak piórko na brzegu mej dłoni…”
Według tradycji scena spotkania Symeona z Dziewicą i Dziecięciem rozegrała się przy Bramie Nikanora. To był bogaty kupiec żydowski, który dorobił się majątku w tej samej Aleksandrii, gdzie Ptolemeusz kompletował bibliotekę. Kazał odlać drzwi dla świątyni w Jerozolimie. Gdy były gotowe – dwa skrzydła z brązu o wymiarach 5 na 20 łokci każde – załadował je na okręt i popłynął z nimi do Jerozolimy. Po drodze rozpętała się burza. By uratować statek marynarze wyrzucili jedno skrzydło drzwi za burtę. Gdy brali się za drugie, Nikanor niczym nasz Rejtan stanął przed nimi o oznajmił, że prędzej wyrzucą jego, nić drugą połowę bramy. Odpuścili. I wówczas stał się pierwszy cud: burza nagle ustała. Niedługo potem stał się drugi cud: gdy dobili do brzegu, znaleźli na nim wyrzuconą wcześniej połówkę drzwi, wyrzuconą przez dopiero co wzburzone morze. Brama Nikanora stała we wschodniej ścianie dziedzińca mężczyzn. Gdy stanęło się przy niej od strony dziedzińca kobiet, można było zobaczyć w oddali na podwyższeniu ołtarz, zasłonę, która rozdarła się w chwili śmierci Jezusa i Przybytek.