Były konikiem świętego Mateusza. Traktował je jak gorącą linię między niebem a ziemią i najpewniejszy sposób komunikacji Niebios i ludzi.
Anioł we śnie nakazał mędrcom ze wschodu, by nie wracali z Betlejem via dwór królewski. Anioł we śnie nakazał Józefowi uciekać do Egiptu by ocalić małego Jezusa od Herodowego miecza. A po śmierci tyrana znów we śnie kazał Józefowi z Rodziną wrócić do ojczyzny. Mateusz odnotowuje też, że żona Piłata wiele się wycierpiała we śnie z powodu Jezusa i dlatego prosi męża, by nie mieszał się do spraw związanych „z tym człowiekiem”.
Ale najfajniejszy jest ten sen, od którego Mateusz zaczyna swoją Ewangelię: przychodzi do Józefa anioł o mówi mu we śnie: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”. Kapitalny jest sam początek tego zdania: „Józefie, synu Dawida” („synu” – to znaczy „potomku”). To typowy przejaw socjotechniki, taka sama gierka, jak ta, którą stosują menele, kiedy chcą kogoś naciągnąć na parę groszy: zawsze zaczynają od „kierowniku” albo „prezesie”. Po takiej adoracji człowiek jest już przynajmniej częściowo rozmiękczony.
Dalej anioł wydaje polecenie: „nie bój się”. Tu trzeba porównać Adama z Księgi Rodzaju do Józefa. Pierwsze słowa, jakie Adam skierował do Pana Boga brzmiały: „przestraszyłem się” („…że jestem nagi i ukryłem się”). Pierwsze słowa, jakie Bóg kieruje do Józefa brzmią „nie bój się”. W Księdze Rodzaju Bóg sprawił, że Adam pogrążył się we śnie, wywiódł z jego boku Niewiastę, postawił ją przy nim, by ją wziął jako pomoc. W Ewangelii Józef zapada w sen, a Bóg przez umyślnego anioła „przyprowadza” do niego Maryję, by ją wziął. Adam nazwał Niewiastę „Ewą” – matką żyjących. Józef ma przyjąć Maryję i nazwać jej syna „Jeszua” – to znaczy „Bóg zbawia” – zbawia, czyli daje życie. W przypadku Adama coś się zepsuło. Teraz – w przypadku Józefa – wszystko zaczyna się naprawiać.
Adama i Józefa łączy strach. Adam przestraszył się nagości, a dokładnie tego, że Niewiasta będzie się śmiać, że jest nagi. Adam bał się, co powie drugi człowiek. Józef też bał się w gruncie rzeczy tego, co powiedzą ludzie, gdy weźmie do siebie brzemienną – przecież nie za jego sprawą – dziewczynę. Strach przed ludźmi powoduje, że człowiekowi brakuje odwagi wobec Boga.
Z obu tych historii wynika jeszcze jeden wniosek: przeciwieństwem wiary nie jest ateizm, przeciwieństwem wiary jest strach. „Nie bój się” znaczy tyle, co „uwierz”.
Takie tam opowiadaliśmy sobie z moim kolegą Leszkiem na dzisiejszym kazaniu. A ja dołączam obrazek: „Sen Józefa” Georgesa de La Toura. To był gość, który malował lepsze nokturny, niż Caravaggio, mistrz symfonii światła, rozprzestrzeniającej się zawsze z jednej małej, często zakryterj dłonią świecy.