Polscy uczniowie są w komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o edukację dotyczącą flagi narodowej. Nie to, co dzieci z Brazylii.
Flaga Polski – jaka jest – każdy widzi: górna połowa biała, dolna – czerwona. Dwie kredki albo dwie farbki i po sprawie. W Brazylii kolory są zasadniczo trzy: zielony w tle, żółty – rombu na środku, granatowy – koła we wnętrzu rombu. A w kole jeszcze sporo białych plamek, jakby komuś śmieci z dziurkacza się rozsypały. Tymczasem…
Dopiero z bliska widać, że granatowe koło robi za sferę niebiańską, a to białe konfetti, to pięcioramienne gwiazdki w liczbie 27 – oznaczających podział administracyjny Brazylii. Ułożone są tylko pozornie bez ładu i składu, bowiem faktycznie odzwierciedlają układ rozgwieżdżonego nieba w połowy listopada – wówczas właśnie, w roku 1889 powstała tutaj republika. Dystryktów – i gwiazdek na fladze – było początkowo 21. Później ich liczba urosła.
Największą część flagowego nieba nad Brazylią zajmuje Gwiazdozbiór Skorpiona, reprezentowany przez aż 8 gwiazd. Jest jeszcze po kilka gwiazdek z Wielkiego Psa i Krzyża Południa, reszta to niemal pojedyncze przypadki.
Skorpiona wydłubała z podziemi Artemida, żeby śmiertelnie użądlił Oriona, który był tak namiętnym i skutecznym myśliwym, iż wydawało się, że wkrótce wytłucze wszelką ziemską zwierzynę. W nagrodę umieściła go na niebie, gdzieś dziś następuje zaraz za strzelcem, który uciekając przed jadowitą bestią odwraca się i mierzy doń z łuku.
Umieszczenie skorpiona na niebie nie było najlepszym pomysłem. Podobnie, jak powierzenie powożenia rydwanem wiozącym Słońce niedoświadczonemu woźnicy o imieniu Faeton. Konie z tego zaprzęgu poniosły spłoszone jadowitym skorpionem. Faeton nie był w stanie nad nimi zapanować. Zaprzęg z ognistym Słońcem na pokładzie zbliżył się ku ziemi tak niebezpiecznie, że byłby ją spalił, gdyby nie interwencja Zeusa, który ostudził jego żar wodami rzeki Erydan. Do końca nie wiadomo, co to za rzeka, poza tym, że wpada do morza, na którego brzegu można znaleźć bursztyny. Skojarzenia dotyczyły Padu, Rodanu… a w związku z tymi bursztynami, to może i nasza poczciwa Wisła by się na karty tej legendy załapała. Ciapowatość Faetona poskutkowała tym, że część ziemi się spiekła, ludzi na niej też – dlatego dzisiaj wśród nich są i ci, o ciemnej karnacji skóry.
Jak widać skorpion najlepszej reputacji nie ma. Choć – w moim odczuciu – jest jednym z najpiękniejszych pajęczaków. Skorpiony, to rodzina, licząca ponad 2000 gatunków. Są żyworodne: samica nosi jajeczka w brzuchu, młode wykluwają się i wydostają na zewnątrz, a zaraz potem wdrapują się na grzbiet swojej mamy, gdzie pozostają przed kilka tygodni, karmione przez nią, czasami przez tatę albo nawet całe stado, bo niektóre gatunki preferują życie rodzinne.
Skorpiony zdolne są zarówno do hibernacji jak i do estywacji. Już wyjaśniam. Nasze misie, wiewiórki, jeże i krety „przesypiają” zimę: zapadają w stan czegoś w rodzaju letargu, temperatura ciała się obniża, funkcje życiowe spowalniają, żeby przetrwać zimę. Skorpiony też to potrafią. Z tym, że nie tylko w zimowy chłód ale także w upał latem. Zimowa drzemka, to hibernacja, a taka letnia – estywacja. Dzięki tej zdolności skorpiony tak szybko się nie zużywają i modą dociągnąć nawet do 25 roku życia.
Tak, mają ten legendarny kolec z jadem. Mówi się, że „na ogonie”, chociaż faktycznie jest to ostatni odcinek odwłoku. Jad jest bolesny, w niektórych, dość rzadkich przypadkach może skutkować śmiercią, zwłaszcza dzieci i starców. Ale – zwłaszcza przy udzieleniu pomocy medycznej – kończy się na wielkim „ała”. Skorpiony nie są agresywne. Same nie atakują. Nawet niepokojone wolą uciekać. Ale ostrożności nigdy za wiele. Jak to robale – włażą wszędzie. Ale nie potrafią pokonać gładkich, pionowych powierzchni, dlatego w miejscach, gdzie występują, domostwa otacza się niewielkimi murkami z płytek i innych, podobnie śliskich materiałów.
W różnych kulturach pojawia się bajka o skorpionie, który pragnąc się przedostać na drugą stronę rzeki, poprosił o podwózkę żabę, albo żółwia (czasem nawet i lew się trafi). Przyszły transporter zaczyna się wymawiać, że się boi, że kolec i jad. Ale skorpion uspokaja, że przecież o jego życie idzie i wybawcy krzywdy nie zrobi. Więc żaba/żółw/lew się zgadza. A gdy już są na drugim brzegu skorpion jednak kolce w ciele wybawcy zatapia. Gdy ten konający pyta „dlaczego”, skorpion odpowiada „sorry, ale taką mam naturę, by żądlić”.
Skorpion ma swoje miejsce w Biblii. Ezechiel skorpionami nazywa niewiernych (Ez 2,6). Księga Psalmów wspomina, jak Bóg wiódł swój naród z Egiptu do Ziemi Obiecanej przez pustynię pełną węży i skorpionów. Jezus natomiast zapowiada apostołom, że da im władzę stąpania po wężach i skorpionach (Łk 10,19). W tej samej Ewangelii tłumaczy, że przecież ojciec poproszony przez dziecko o jajko, nie da mu skorpiona (Łk 11,12). W Apokalipsie skorpion jest uosobieniem śmierci, trucizny piekła i szatana (Ap 9). Żeby było też nieco pocieszniej, Syrach nie tylko wymienia skorpiona jako narzędzie kary Bożej wobec ludzi (Syr 39,30), ale dodaje jeszcze, iż kto za żonę bierze niewiastę niegodziwą (cokolwiek to oznacza), to tak, jakby garścią uchwycił skorpiona (Syr 26,7).
Wychodzi na to, że w kwestii skorpiona, najbezpieczniej jest sobie na niebo popatrzeć (na południu, od maja do listopada). Albo – bez wychodzenia z domu – na flagę Brazylii.
[zdjęcia z sieci]