Rzecz o kobiecie, która chodziła za Jezusem z pieniędzmi i perfumami.
Oficjalnie na imię miała Joanna, co dość swobodnie można przetłumaczyć jako „Łaska Boża”, a po łacinie nawet „Gracja”. Była żoną Chuzy, a Chuza był rządcą Heroda Antypasa, władcy Galilei, czyli robił za niego robotę: taki trochę hausmajster albo wójt. No to Aśka była wójcina.
Dwa razy wylicza ją z imienia święty Łukasz. Najpierw w grupie kobiet, które Jezus uwolnił od złych duchów i choroby, a one potem szły z Nim i uczniami i „usługiwały, udzielając ze swego mienia” (Łk 8,3). Następnie w poranek Zmartwychwstania, gdy z grupką innych pań idą z pachnidłami, by po Szabacie namaścić ciało Pana (Łk24,10). Nie mamy pojęcia, czy w przypadku Aśki Jezus wypędził złego ducha, czy uzdrowił ją z czegoś. W czasach biblijnych chorobę utożsamiano z działaniem złego ducha, więc może „dwa w jednym”. Trzeba być ostrożnym, bo o Marii Magdalenie, gdy pisze Ewangelia, że Jezus uwolnił ją od siedmiu złych duchów, zaraz większość myśli, że ona ciałem swem kupczyła. Nie ma na to żadnych dowodów, ani nawet przesłanek, poza krzywdzącym mizoginizmem niektórych interpretatorów. Co powściągliwsi sugerują, że może chodzić o epilepsję albo jakiś trąd.
Swoją drogą Ewangelia Łukaszowa jest trochę jak „Superekspres”: nie dość, że najwięcej pisze o kobietach, to jeszcze przekazuje „plotki” z dworu Heroda, których źródłem mogła być właśnie Aśka, a ona wiedziała od męża i koleżanek. Na przykład to, że Herod chce zabić Jezusa (Łk 13,31nn). Albo jak wyglądało „przesłuchanie” Jezusa w Wielki Piątek, gdy Piłat odesłał Go do Heroda (Łk 23,8).
Niektórzy doszukują się wzmianki o Aśce u świętego Pawła. Ten bowiem w Liście do Rzymian wspomina trwające w wierze osoby o imionach Andronik i Junias (Rz 16,7). Andronik – pół biedy – ale kim jest Junias? Nawet do końca nie wiadomo, czy to imię męskie, czy kobiece. Byli tacy bibliści, którzy snuli hipotezę, że może to być łacińska wersja aramejskiej Joanny – owa „Junia” albo „Junias”. W języku polskim sprawa z imionami męskimi i żeńskimi jest dość oczywista, w innych językach – niekoniecznie.
Wróćmy do perfum i pieniędzy. W Prawosławiu – podobnie jak u nas – pierwsza niedziela po Wielkanocy nazywana jest Niedzielą Jasną (u nas „Białą”). Do od szat nowo ochrzczonych w czasie Wigilii Paschalnej, którzy przez cały tydzień chodzili w białych szatach – prawdziwych, a nie takich ubrankach dla lalek, jakie dzisiaj daje się niemowlętom podczas chrztu. A następną niedzielę po Wielkanocy nazywano „Niedzielą Myroforów”. Nazwa pochodzi od mirry – pachnidła używanego także do sprawienia ciała na pogrzeb – i oznacza „nosicieli mirry” (tak, jak Krzysztof – Christo-foros – jest nosicielem Chrystusa). Listę Myrroforów otwierali Nikodem i Józef z Arymatei, którzy na pogrzeb Jezusa przynieśli 100 funtów mieszaniny mirry i aloesu. A dalej jest tam Maria Magdalena, Maria żona Kleofasa, Salome i nasza Aśka, tudzież jeszcze kilka bezimiennych. Oprócz tego Joannę żonę Chuzy kalendarz wspominał kiedyś osobno 24 maja.
Aśka szła za Jezusem i usługiwała mu ze swego mienia. Skąd miała kasę? W tamtych czasach albo z posagu, albo ze spadku, albo sobie zarobiła, albo męża miała nie dość, że dobrze zarabiającego, to jeszcze wrażliwego, choć to graniczy z cudem. W każdym razie Aśka Chuzowa vel Myrrofora uczy, żeby iść za Jezusem – słuchać i naśladować – oraz służyć tym, co się posiada (swoim mieniem): czasem, radą, cierpliwością, gotówką, dachem nad głową… przecież to proste jest.
Obrazek poniżej, to fragment „Zmartwychwstania” Fra Angelico z konwentu św. Marka we Florencji. Która z tych pań, to Aśka? Co najmniej dwie – jak widać – przytachały naczynia z pachnidłem…